Szef rządu dodał, że zwrócił się do Edmunda Klicha, akredytowanego ze strony polskiej przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK), a także do Jerzego Millera, który stoi na czele polskiej komisji, aby ci zwrócili się "w sposób bardziej formalny do szefowej MAK z precyzyjną informacją i kategorycznym oczekiwaniem". - Rzadko kiedy spotykamy się z kategorycznymi odmowami, natomiast niektórych dokumentów jak nie ma tak nie ma i dlatego Edmund Klich zdecydował się na tę korespondencję - powiedział Tusk. Edmund Klich wystosował w tej sprawie list do przewodniczącej MAK Tatiany Anodiny. Szef MSWiA Jerzy Miller, jak mówił, niezależnie od tego prowadzi swoją korespondencję z MAK. - Jestem przekonany, że w najbliższych dniach będzie potrzebna wizyta Millera w Moskwie. Jeśli miałoby się okazać, że przydatna i pożądana byłaby także moja bezpośrednia rozmowa z szefami rosyjskiego rządu czy z prezydentem, to oczywiście będę także do dyspozycji - powiedział Tusk. Skala problemów z Rosjanami powodem skierowania listu Stanowisko Edmunda Klicha, zawarte w korespondencji z przewodniczącą MAK, jest stanowiskiem w pełnym porozumieniu ze mną - oświadczył premier Donald Tusk. Zaznaczył, że "problemy są tej skali", że "kazał" Klichowi zwrócić się z tą korespondencją. - Moje oceny współpracy ze stroną rosyjską w sprawie śledztwa są zawsze bezpośrednim wynikiem informacji, jakie otrzymuję od służb czy ludzi, którzy tę współpracę z naturalnych względów prawnych prowadzą - mówił premier. - W związku z tym wtedy, kiedy akredytowany Edmund Klich, polscy prokuratorzy wojskowi, polscy przedstawiciele byli usatysfakcjonowani współpracą i informowali mnie, że ta współpraca przebiega sprawnie, to przedstawiałem państwu te informacje. Kiedy przychodzi ten etap śledztwa już finalny, kiedy będą się zbliżali powoli ci, którzy dochodzenie prowadzą, do formułowania wniosków, ta współpraca wygląda gorzej niż na początku i dlatego o tym też informujemy - podkreślił Tusk.