Premier pytany był w sobotę podczas konferencji prasowej, czy PO zrezygnowała zupełnie z projektu ustawy o związkach partnerskich. Szef rządu odpowiedział, że w ostatniej kampanii zobowiązał się do tego, by temat związków partnerskich został rozpatrzony w Sejmie. - I został rozpatrzony, wiemy, z jakim skutkiem - dodał. - Kiedy słyszę od niektórych "wróćcie natychmiast z kolejnym projektem", ja im zawsze szczerze będę odpowiadał: jeśli będę miał choćby cień przekonania, że w Sejmie możliwa jest dyskusja, która doprowadzi do cywilizowanej regulacji w tej kwestii, to będę gotowy, tak jak wtedy włożyć jak najlepszą energię w to. Jeśli będzie możliwy konsens, jestem pierwszy, który się w to zaangażuje - zadeklarował Tusk. Podkreślił, że chodzi o rozwiązanie "bez upokarzania kogokolwiek i bez przeginania w drugą stronę, bo my żadnych radykalnych projektów w Polsce nie potrzebujemy". Zdaniem premiera obecnie widać, iż powrót do Sejmu z projektami dot. związków partnerskich "oznacza niezwykle barwną awanturę i taką kolejną wojnę domową bez cienia gwarancji, że znajdziemy jakieś sensowne rozwiązanie". Szef rządu ocenił też, że "najwyraźniej polski parlament potrzebuje jeszcze trochę czasu, by dojrzeć do takiego konsensusu w tej kwestii". W styczniu ub. roku Sejm odrzucił trzy projekty ustaw ws. związków partnerskich: autorstwa PO, i złożone przez ówczesny Ruch Palikota oraz SLD. Przed głosowaniem ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin mówił, że projekty są sprzeczne z konstytucją, zaś premier namawiał do ich poparcia. Temat związków partnerskich podzielił polityków nie tylko między partiami, ale i wewnątrz tej samej.