Tusk powiedział dziennikarzom w czwartek wieczorem, że wynik głosowania w Elblągu będzie dla niego zagadką, aż do oficjalnego ogłoszenia. - Z jednej strony ekipa, która została odwołana w referendum straciła zaufanie ludzi. Chyba były poważne powody, że straciła, a reprezentowała Platformę. Jednocześnie wiem, że pani Elżbieta Gelert jest osobą, która budzi zaufanie nie tylko w Elblągu. Jej sposób działania jest odwrotnością tego, co prezentowała dość arogancka i nie zawsze rozumiejąca ludzi ekipa - powiedział. - Jadę do Elbląga, żeby odpracować ten grzech, jaki popełniła poprzednia ekipa. Warto poprosić elblążan o zaufanie do osoby, która naprawdę na to zasługuje i może Elblągowi dać parę dobrych rzeczy (...)Zdaję sobie sprawę, że elblążanie będą wobec mnie też sceptyczni będą bardzo krytycznie słuchać naszych ofert(...) Nie mam prawa oczekiwać dzisiaj zbyt wiele od elblążan. Oni mają prawo oczekiwać od nas bardzo dużo - dodał. W niedzielnych wyborach w Elblągu mieszkańcy będą wybierać prezydenta miasta i 25 radnych. Jeśli żaden z kandydatów na prezydenta nie uzyska ponad połowy głosów, to po 14 dniach odbędzie się II tura. Wystartują w niej dwaj kandydaci, którzy otrzymali najwyższe poparcie w pierwszym głosowaniu. Poprzednie władze samorządowe - prezydent Grzegorz Nowaczyk z PO i rada miasta, w której Platforma miała większość - zostały odwołane w połowie kwietnia w referendum. W czwartek w Elblągu byli: szef PiS Jarosław Kaczyński, szef RP Janusz Palikot, szef Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro oraz Jerzy Wenderlich i Katarzyna Piekarska (SLD). Wszyscy prosili o głosy na kandydatów wystawionych przez ich ugrupowania w niedzielnych wyborach samorządowych. Dlaczego Elbląg stał się poligonem politycznym całego kraju?