- Wrażenie, że główna aktywność mojego rządu to polityka zagraniczna wynika moim zdaniem z dość wyraźnej i oczekiwanej różnicy między poprzednią praktyką, a tym, co staramy się robić od pierwszego dnia naszych rządów - mówił Tusk polskim dziennikarzom w Jerozolimie. Według premiera, zarówno obserwatorzy jak i opinia publiczna "widzą lepsze skutki i wizerunek Polski". Dodał jednocześnie, że przyjmuje uwagę na temat polityki zagranicznej "z satysfakcją". - Bo to znaczy, że bardzo szybko udało się nam odbudować pozycję Polski i to wcale w niełatwym czasie - zaznaczył. Przypomniał takie "bardzo ważne zdarzenia" jak "ostatni bój o Traktat Lizboński". - To nie ja go wypowiadałem, ale to też koncentruje czasami uwagę na polityce zagranicznej - dodał. Premier wyraził nadzieję, że doczeka się bardziej sprawiedliwego osądu jeżeli chodzi o "wysiłki rządu wewnątrz kraju". - Trzeba sprawę stawiać uczciwie: w polityce zagranicznej - to jest element władzy wykonawczej - ja w dużej mierze mogę robić to, co zamierzam i nie musi to ulegać jakimś szczególnym kompromisom. Dlatego uważam, są niezłe efekty - podkreślił szef rządu. - Natomiast to, na co czekamy, choćby ustawy zdrowotne, to wymaga nieustannego ucierania poglądów. Gdy nie będę miał większości w parlamencie, akceptacji ze strony prezydenta, który musi podpisać te ustawy, to nic z tego nie wyjdzie. Dlatego to co można zrobić natychmiast - w polityce zagranicznej łatwiej - to robimy. To, co wymaga dyskusji, debaty, przekonywania to będzie trochę czasu kosztowało. I być może stąd to wrażenie - ocenił Donald Tusk.