Sejmowe statystyki przytoczył w poniedziałek "Super Express". Okazuje się, że w tej kadencji premier Donald Tusk uczestniczył w 363 głosowaniach, czyli 51,78 proc. wszystkich. "To plasuje go w ogonie frekwencyjnej listy posłów" - skomentowano. O nieobecności premier dziennik zapytał przewodniczącego klubu KO, Zbigniewa Konwińskiego. - W zasadzie to on jest pierwszą osobą w państwie, jeżeli chodzi o sprawowaną władzę, więc ma liczne obowiązki państwowe i zdarza się, że kolidują z nimi obowiązki sejmowe. Tak po prostu bywa - argumentuje polityk. Tego problemu, w takiej skali, nie miał jednak poprzedni premier Mateusz Morawiecki, ponieważ w poprzedniej kadencji Sejmu miał 89 proc. obecności - zwraca uwagę tabloid. Tusk został również porównany do innych polityków obejmujących wysokie funkcje w rządzie. "Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz był obecny na 92 proc. głosowań, a wicepremier Krzysztof Gawkowski na 98 proc." - wylicza dziennik. Policzyli frekwencję Donalda Tuska. "Po prostu mu się nie chce" "SE" przypomniało również aktywność Tuska sprzed dekady - w latach 2011-2015, gdy "na Wiejskiej bywał znacznie częściej niż obecnie". Frekwencję obecnego premiera skomentował także cytowany przez portal były rzecznik rządu PiS Piotr Müller. - Wiele z jego nieobecności na głosowaniach ma miejsce, gdy fizycznie przebywa w Warszawie. Oznacza to, że po prostu nie chce mu się podjechać z Kancelarii Premiera do Sejmu na głosowania. To zaledwie pięć minut drogi - uważa polityk. Po raz kolejny do tej kwestii odniósł się w programie "Graffiti" w rozmowie z Marcinem Fijołkiem na antenie Polsat News. - Donald Tusk to leń patentowany - oświadczył. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!