Premier, który przebywa z wizytą na Kaukazie, zapowiedział, że po powrocie do kraju zastanowi się, jaką granicę przekracza Palikot. Pytany o słowa Palikota, że Sikorski po przegranej w prawyborach powinien opuścić fotel szefa MSZ, Tusk powiedział: "mam wrażenie, że jak ktoś ma zbyt długi jęzor i nie potrafi powściągnąć swego temperamentu, to powinien przemyśleć, czy uczestniczenie w polityce ma sens". Palikot powiedział rano w TOK FM, że jeśli Sikorski przegra prawybory, to trzeba się liczyć z tym, ze nie będzie już kierował polską dyplomacją. - Jeśli przegra te wybory, to trzeba się liczyć ze zmianą na stanowisku szefa MSZ. (...) Mógłbym sobie wyobrazić, że gdyby zaszły jakieś przesłanki do odejścia Sikorskiego, to jego miejsce mógłby zająć na przykład Jan Krzysztof Bielecki - podkreślił. Tusk pytany, czy Palikot poniesie konsekwencje za tę wypowiedź, odpowiedział: "Nie sądzę, żeby moim zadaniem, czy PO, było recenzowanie, cenzurowanie, czy monitorowanie, nawet niemądrych wypowiedzi polityków PO. Bardzo jednoznacznie stawiamy na taką otwartość debaty w PO. Nawet jak ma ona nieraz tak karykaturalny wymiar, jak niektóre wypowiedzi Palikota. Ale uważam, że lepiej dla polskiego życia politycznego i PO jest tolerować niektóre wypowiedzi niż zamykać usta, chociaż mam wrażenie, że Palikot z przekraczania pewnych granic racjonalności uczynił metodę i to ze stratą dla siebie. On na pewno nie buduje w ten sposób swojego autorytetu, także w moich oczach". - Powiedział mu pan podobno "dość" ostatnim razem? - dopytywali dziennikarze. - Nikogo za gadanie głupot wyrzucać z PO nie będę, natomiast za przekraczanie przyzwoitości na pewno tak. Jak wrócę, to się zastanowię, jaką granicę przekracza Palikot - odparł szef rządu. Poprzednim razem poszło o wpis Palikota na blogu. Poseł PO napisał, że "choć obaj (Radosław Sikorski i Bronisław Komorowski) są formalnie kandydatami Platformy, to w sensie merytorycznym i politycznym jest to wybór pomiędzy kandydatem PO (Bronisław Komorowski) i kandydatem PO-PiS-u (Radek Sikorski), a może nawet PiS-u". Sprawą zajmowała się komisja nadzorująca prawybory w Platformie, a także zarząd krajowy partii. Ostatecznie, na wniosek obu kandydatów w prawyborach zarząd odstąpił od wymierzenia kary Palikotowi. Palikot w oświadczeniu zapowiedział, że do dnia ogłoszenia wyników prawyborów (27 marca) nie będzie się wypowiadał w mediach. Stało się to po tym, gdy Sikorski zaapelował do Komorowskiego o "grę fair" i o wstrzymanie kolejnych ataków personalnych na niego ze strony Janusza Palikota. - Dla dobra Platformy Obywatelskiej, ratujmy szlachetną ideę prawyborów - powiedział Tusk. Drzewiecki też już nie pozwoli sobie na głupie wypowiedzi Premier Donald Tusk powiedział dziś też, że albo on sam, albo ktoś w jego imieniu zwróci uwagę Mirosławowi Drzewieckiemu w związku z jego "niemądrą wypowiedzią". Chodzi o wywiad, w którym Drzewiecki powiedział m.in., że Polska jest "dzikim krajem". - Słyszałem parę dni temu, że pan minister Graś umówił mnie z panem Drzewieckim, nie pytając mnie o zdanie. Z całą pewnością jeżeli nie ja, to ktoś w moim imieniu zwróci uwagę panu Mirosławowi Drzewieckiemu, że jego wypowiedź była niemądra. Mirosław Drzewiecki miał sporo czasu, żeby się zastanowić i chyba już więcej nie pozwoli sobie na takie niemądre wypowiedzi - powiedział Tusk dziennikarzom w Tbilisi, pytany, czy spotka się z Drzewieckim. Bronisław Komorowski (PO) powiedział w środę, że Platforma Obywatelska nie oczekuje od Drzewieckiego powrotu do czynnej polityki. Marszałek Sejmu zastrzegł jednocześnie, że każdy ma prawo sam "programować" swoją karierę polityczną. Dyrektor biura poselskiego Mirosława Drzewieckiego w Łodzi Izabella Fluderska-Mucha poinformowała PAP, że b. minister do 19 marca przebywa na bezpłatnym urlopie od wykonywania obowiązków poselskich. Drzewiecki nie wrócił jeszcze do Polski, jest w Stanach Zjednoczonych. Według Fluderskiej-Muchy, Drzewiecki nie planuje przedłużać urlopu, na którym jest od lutego br. Oznacza to, że powinien pojawić się na pierwszym kwietniowym posiedzeniu Sejmu (7-9 kwietnia). Drzewiecki został w październiku 2009 r. odwołany z funkcji ministra sportu w związku z tzw. aferą hazardową. Według materiałów CBA Drzewiecki oraz były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski mieli lobbować na rzecz biznesmenów z branży hazardowej, przede wszystkim Ryszarda Sobiesiaka. Obaj temu zaprzeczali. W dniu odwołania z funkcji ministra Drzewieckiemu zmarła matka. Poseł od dłuższego czasu przebywa na urlopie w swoim domu na Florydzie. To właśnie tam przeprowadzony został z nim wywiad, który pod koniec lutego wyemitowała TVN24. W rozmowie Drzewiecki powiedział m.in., że jest "dowodem na to, że Polska jest w dalszym ciągu dzikim krajem". Mówił też, że gardzi polityką i zapewnił, że zawsze działał zgodnie z prawem. - Ja jestem dowodem na to, że Polska jest w dalszym ciągu dzikim krajem. Zabito mi matkę, taka jest prawda. W związku z tym nie mam odrobiny dobrych emocji do ludzi, którzy to zrobili. Na całe szczęście wiem - bo wierzę w Boga - że jest piekło, że ci ludzie trafią do piekła - mówił Drzewiecki. Po wyemitowaniu programu Drzewiecki przesłał mediom oświadczenie, w którym napisał, że wywiad z nim ukazał się "w okrojonej formie, wypaczającej sens jego wypowiedzi". W odpowiedzi TVN24 wyemitowała wywiad w całości.