Premier przyznał również, że on też "odczuwa wewnętrzny niepokój" w związku z podniesieniem wieku emerytalnego kobiet do 67 lat, bo zdaje sobie sprawę, że to radykalna zmiana. Zaznaczył jednak, że nie będzie ona natychmiastowa - będzie rozłożona na 28 lat. Środowe spotkanie z Solidarną Polską jest elementem konsultacji premiera z klubami parlamentarnymi w sprawie podniesienia i zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Tusk: Odczuwam wewnętrzny niepokój "Widać wyraźnie, że to, iż aż o 7 lat przedłużamy kobietom wiek emerytalny, budzi uzasadnione emocje, lęki i opór, nie tylko u kobiet, u mnie też, ja też odczuwam wewnętrzny niepokój, bo zdaję sobie sprawę, że jest to radykalna zmiana, ale ona nie jest natychmiastowa" - powiedział premier, odpowiadając na pytania polityków SP. Tusk krytycznie odniósł się do wniosku NSZZ "Solidarność" o przeprowadzenie referendum w sprawie podniesienia wieku emerytalnego. "To jest sposób na odrzucenie tego projektu (ws. podniesienia wieku emerytalnego), ja nie mam o to pretensji, tylko nie będę udawał przed Państwem, opinią publiczną, że nie wiem jaki jest efekt tego działania" - powiedział szef rządu. W ocenie premiera "jest rzeczą dość oczywistą, że tego typu propozycja (dotycząca podwyższenia wieku emerytalnego - red.) nie zyska akceptacji (w referendum), ponieważ w indywidualnym poczuciu prawie każdego Polaka godzi w jego interes, natomiast chroni interes ogólny publiczny". Ludzie będą żyli coraz dłużej... Szef rządu podkreślał też, że nie można odkładać na bok koniecznej zmiany jaką jest podniesienia wieku emerytalnego. Mówił, że korzystając ze wszystkich przesłanek naukowych i zdroworozsądkowych, może z dużą pewnością powiedzieć, że ludzie będą żyli coraz dłużej. Jak dodał, w krajach takich jak Polska, prawdopodobnie ten trend będzie wyraźniejszy, niż w "krajach o wyższym poziomie cywilizacji". "Żyjemy coraz dłużej i będziemy żyli coraz dłużej, z tego wynika jednoznaczny wniosek, że nie utrzymamy tego wieku emerytalnego, który mamy dzisiaj" - podkreślił szef rządu. Zdaniem Tuska, nic nie zwalnia rządu z obowiązku, aby szukać metod na zwiększania dzietności. "Ale byłbym nieuczciwy, gdybym powiedział, że istnieje wypracowany, gwarantowany sposób na zwiększanie dzietności, w taki sposób, który zwolniłby nas z obowiązku podniesienia wieku emerytalnego" - zaznaczył. Szef rządu powiedział też, że wiek 67 lat przejścia na emeryturę dla kobiet i mężczyzn, "jeszcze niczego nie załatwia". Z trudnych propozycji nie robi się haseł wyborczych Tusk odniósł się też do pytań polityków SP, dlaczego projekt ws. emerytur nie pojawił się w poprzedniej kadencji, bądź też w czasie kampanii wyborczej. "Do różnych decyzji, projektów też się dojrzewa, na początku tamtej kadencji nie wiedziałem, że wyzwanie emerytalne, demograficzne będzie wyzwaniem pilnym. Mniej więcej w połowie tamtej kadencji było wiadomo, że ten problem trzeba będzie rozstrzygnąć" - powiedział premier. Dodał, że nie miał jednak "żadnych wątpliwości, że poprzedni prezydent Lech Kaczyński nie akceptowałby tego przedsięwzięcia, nie byłoby żadnej szansy, aby je przeprowadzić". Natomiast - mówił Tusk - "w drugiej połowie kadencji zarówno tragedia (katastrofa smoleńska- red.), która nas spotkała i inne zdarzenia powodowały, że to nie było priorytetem". Odnosząc się do zarzutu, że sprawa podniesienia wieku emerytalnego nie była tematem kampanii wyborczej Tusk odpowiedział: "być może jest to grzech, ale nie znam partii politycznej, również dotyczy to Solidarnej Polski, która z propozycji bardzo trudnej, która nie zyskuje akceptacji przygniatającej większości obywateli, robi hasło wyborcze". "Możemy udawać przed samymi sobą, że świat zaludniają politycy wyłącznie szlachetni, którzy z mówienia całej prawdy uczynili swoją istotę prymarną, ale ja wiem, że tak nie jest i na tej sali też takich nie ma" - powiedział Tusk. Jak dodał, nie wyklucza, bo tak mu podpowiada intuicja, że gdyby kto inny wygrał wybory parlamentarne w 2011 roku, to "nie podjąłby tego wysiłku (ws. reformy emerytalnej), albo z powodu przekonań albo z powodu cynizmu". Kto zyska na podniesieniu wieku emerytalnego? Na środowym spotkaniu politycy SP pytali szefa rządu m.in. o to jak będzie wyglądała sytuacja starszych pracowników po wprowadzeniu reformy, o wyliczenia ekspertów w sprawie wydajności pracowników na różnych stanowiskach pracy, a także o to czy reforma jest w interesie emerytów, czy może bardziej Otwartych Funduszy Emerytalnych. Politycy byli także ciekawi jaki jest stosunek premiera do propozycji SP dotyczącej zagwarantowania minimalnej emerytury dla kobiet, które urodziły i wychowały troje i więcej dzieci (chodzi także o dzieci przysposobione, czy przyjęte do rodziny zastępczej). Według europosła Tadeusza Cymańskiego, warto byłoby, aby zmiany w systemie emerytalnym były owocem szerokiego kompromisu w parlamencie. "Spieszmy się powoli, ta decyzja i ustawa nie musi być przeforsowana w I kwartale" - powiedział Cymański. Ziobro w "twardej opozycji" Lider Solidarnej Polski, europoseł Zbigniew Ziobro zadeklarował, że niezależnie od różnic i od tego, że jego ugrupowanie należy do "twardej opozycji", w takich fundamentalnych sprawach SP jest gotowa rozmawiać. "Chciałbym zadeklarować, że niezależnie od naszej zdecydowanej krytyki rządu pana premiera, co nie jest przecież tajemnicą, sporów, ostrych czasami, rożnych doświadczeń, w takich momentach warto o wielu sprawach na chwilę zapomnieć, zawiesić różne emocje, a spotkać się i rozmawiać na temat spraw, które są fundamentalne dla przyszłości naszego kraju" - powiedział Ziobro. Europoseł podkreślał, że jego ugrupowanie nie podziela wielu racji, którymi kieruje się rząd chcąc przeprowadzić zmiany w systemie emerytalnym. Przyznał, że ma świadomość, że system emerytalno-rentowy w Polsce nie jest idealny, ale chciałby, aby na konieczne zmiany spojrzeć całościowo. Podkreślił, że system emerytalno-rentowy jest elementem szeroko rozumianej polityki rodzinnej, która - jak dodał - jest w Polsce daleka od doskonałości. Ziobro zwracał uwagę na kryzys demograficzny przed którym stoi nasz kraj - mówił, że Polacy będą najstarszym społeczeństwem w Europie. Lider SP przekazał szefowi rządu buciki dziecięce, jako symbol potrzeby dbania o rodzinę i wzrost demograficzny. Lider SP oświadczył, że jego ugrupowanie jest zwolennikiem zawarcia umowy, która wykraczałaby poza koalicję i oznaczałaby zgodę na trudne decyzje, ale takie służące polskiej rodzinie. Premier przyznał, że atmosfera spotkania z klubem SP jest ponadstandardowa, jak na polskie obyczaje polityczne w ostatnim czasie. "Bardzo to doceniam, mówię o klimacie merytorycznej rozmowy (...) widać wyraźnie, że z państwa strony, ta rozmowa nie jest wyłącznie politycznym pojedynkiem 'kto kogo'" - powiedział Tusk.