, który oświadczył dziś rano w radiowych "Sygnałach Dnia", że wiosną 2006 roku powstał dokument, autorstwa obecnego ministra finansów Jacka Rostowskiego, który zakładał odwołanie go z urzędu prezydenta. O analizie zakładającej impeachment prezydenta mówił też w zeszłotygodniowym wywiadzie dla "Dziennika" prezes TVP Andrzej Urbański. - Główna jej teza brzmi: impeachment prezydenta jest koniecznością. Spodziewam się, że PO będzie chciała teraz to zrobić - oświadczył Urbański w wywiadzie. - Prezydent nigdy nie ukrywał niechęci wobec Platformy, ale obowiązuje nas wszystkich konstytucja, obowiązują ustawy oraz elementarna przyzwoitość i zdrowy rozsądek. (...) Mogę uspokoić wszystkich, którzy troszczą się o los prezydenta, że ani PO, ani koalicja rządowa nie mają krwiożerczych zamiarów wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego - podkreślił . Zdaniem premiera wypowiedź Urbańskiego przejdzie do historii "jako rzecz zupełnie wyjątkowa i chyba niespotykana do tej pory". Tusk przyznał, że współpraca rządu z prezydentem nie jest najłatwiejsza. - Wiadomo było, że ta kohabitacja będzie naznaczona i temperamentem poszczególnych polityków i ich przywiązaniem do poszczególnych partii politycznych - dodał. Premier dodał, że "szkoda" mu dziennikarzy, którzy spekulują o sprawach "kompletnie oderwanych od rzeczywistości". - Ktoś słusznie zauważył, że impeachment jest niczym potwór z Loch Ness - tzn. trzeba było na wakacje coś znaleźć. I rzeczywiście czwarty, czy piąty dzień w Polsce toczy się debata wobec absurdalnej wypowiedzi jednego z urzędników publicznych - powiedział szef rządu.