- Amerykańscy dziennikarze pewnie nie pytają amerykańskiego prezydenta, czy ma jakieś oczekiwania wobec wystąpienia inauguracyjnego polskiego prezydenta. Powinniśmy tutaj zachować jakąś elementarną symetrię - powiedział Tusk na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu. - Jestem przekonany, że będziemy mieli okazję rozmawiać z panem prezydentem Obamą bezpośrednio - dodał. Dopytywany jednak - w kontekście stosunków polsko-amerykańskich - o planowane wystąpienie Obamy, premier przyznał, że trudno mu o tym mówić. Jak tłumaczył, jeżeli wyrazi oczekiwanie, by w wystąpieniu Obamy padły stwierdzenia, że "Polska jest cennym partnerem, że chce utrzymać strategiczny sojusz i że kontynuujemy projekt tarczy", a one się nie znajdą, to ktoś może wówczas powiedzieć, że Obama nas zlekceważył. - Niech sobie sam ułoży swoje wystąpienie, my nie będziemy podpowiadać. Będziemy po wystąpieniu po prostu realnie współpracować z prezydentem Obamą - zapowiedział Tusk. Zwracając się do dziennikarzy, premier dodał: "pamiętacie, jeden polityk usłyszał coś od prezydenta Obamy, a później przez tydzień trzeba było to tłumaczyć wadą słuchu". - Po co prowokować takie sytuacje? - pytał Tusk. Na początku listopada ubiegłego roku po wyborach prezydenckich w USA doszło do zamieszania związanego z informacją o treści rozmowy prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Obamą. Pierwotnie Kancelaria Prezydenta poinformowała w komunikacie, że Obama powiedział m.in., że "projekt tarczy antyrakietowej będzie kontynuowany". Tę informację potwierdzali następnie szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki oraz prezydencki minister zajmujący się sprawami międzynarodowymi Mariusz Handzlik. Ostatecznie prezydencki minister Michał Kamiński oświadczył, że Obama nie złożył deklaracji w sprawie losów tarczy podczas rozmowy z polskim prezydentem.