- Warto uwierzyć w słowa Kancelarii Prezydenta, że jest to nieporozumienie i nadgorliwość jednego z urzędników, a nie poważny błąd polityczny. Będę robił wszystko, aby tłumaczyć opinii publicznej i stronie amerykańskiej, że nie ma co robić z igły wideł - powiedział premier dziennikarzom. Jak zaznaczył, wolałby, aby nad sprawą "nieporozumienia telefonicznego" między Kancelarią Prezydenta, a prezydentem- elektem "przejść jak najciszej". W piątek wieczorem Lech Kaczyński rozmawiał telefonicznie z amerykańskim prezydentem-elektem. Kancelaria Prezydenta poinformowała w komunikacie, że Barack Obama powiedział m.in., iż "projekt tarczy antyrakietowej będzie kontynuowany". Z kolei współpracownik Obamy, doradca ds. polityki zagranicznej Denis McDonough poinformował, że prezydent-elekt rozmawiał z Lechem Kaczyńskim o relacjach między obu krajami, ale nie podjął żadnego zobowiązania w sprawie systemu obrony przeciwrakietowej w Europie Wschodniej. W niedzielę prezydencki minister Michał Kamiński powiedział, że żadne konkrety w sprawie tarczy w rozmowie Lecha Kaczyńskiego z Barackiem Obamą nie padły. W komunikacie zamieszczonym w poniedziałek na prezydenckich stronach internetowych nie ma już zdania o kontynuacji projektu tarczy antyrakietowej.