Premier odniósł się w ten sposób do informacji na temat spotkania rzecznika rządu Pawła Grasia z właścicielem "Rz" Grzegorzem Hajdarowiczem, do którego doszło na kilka godzin przed publikacją w "Rz" artykułu "Trotyl na wraku Tupolewa". - Minister Graś zachował się właściwie i wykazał instynkt samozachowawczy. Gdyby dzwonił do mnie o drugiej w nocy z informacją, że spotyka się z dziennikarzem, wydawcą lub właścicielem gazety, to bym mu głowę urwał - żartował premier na konferencji prasowej w Sejmie. Jak powiedział, domyśla się, "jak zdenerwowany był właściciel gazety, kiedy zorientował się co następnego dnia będzie w tej gazecie". - Ponieważ sprawa miała charakter polityczny i państwowy, o czym przekonaliśmy się po kilku godzinach, jak rozumiem usiłował zawiadomić rzecznika rządu i zrobił to skutecznie. Nie było żadnego powodu, aby wszczynać z tego tytułu alarm. Publikacja i tak już była w druku - zauważył Tusk. Graś relacjonował w rozmowie z dziennikarzami, że Hajdarowicz zadzwonił do niego (we wtorek) w nocy ok. 1.30, poprosił o krótkie spotkanie. - Spotkaliśmy się na ul. Wiejskiej. W trakcie tego spotkania (Hajdarowicz) powiedział mi o tezach, które ukażą się w publikacji, która była już właściwie w druku - podkreślił Graś. Rzecznik rządu miał poinformować, że "rano zapozna się z tekstem" i będzie czekać na reakcje prokuratury. Pytany, czy o tej rozmowie poinformował premiera Donalda Tuska, Graś odparł: "nie, dopiero rano, ale pan premier znał już sprawę z publikacji 'Rzeczpospolitej'".