- Jeżeli pan Donald Tusk zrezygnuje z pozycji wspierającego Aleksandra Kwaśniewskiego, jeżeli powie wyraźnie, że nie będzie koalicji z LiD, to wtedy jest o czym rozmawiać - oświadczył premier na konferencji prasowej w Olsztynie. - Ktoś, kto w sposób zdyscyplinowany, tak jak choćby po tej debacie wykonuje zadania dla LiD-u, to ja nie widzę żadnego powodu, żeby miał ze mną rozmawiać, być może ktoś z moich współpracowników zechce wtedy odbyć debatę z panem Tuskiem. Jeżeli pan Tusk będzie tym zainteresowany, to oczywiście nie mam nic przeciwko temu - powiedział szef rządu. Przywołał wywiad Tuska dla "Przekroju", w którym - jego zdaniem - Tusk nie wprost, ale powiedział, że jest już zawarta koalicja z LiD. - Jeżeli powiedział, że tylko wtedy, jeśli PiS będzie miało powyżej 50 proc. głosów może powołać rząd, to znaczy, że zawarł koalicję z LiD-em, bo w każdej innej sytuacji to stwierdzenie nie miałoby żadnego uzasadnienia - ocenił szef rządu. Według premiera, Tusk w tym wywiadzie przedstawia "plan pacyfikacji IV RP". - Może z przesadną szczerością przedstawił swój plan polityczny - zaznaczył J.Kaczyński. - Jeżeli chce realizować ten plan, to nie jest dla mnie żadnym partnerem. Jest panem, który przyłączył się do postkomunizmu, a najwybitniejszym przedstawicielem polskiego postkomunizmu jest pan Kwaśniewski, ja mam pełne prawo wobec tego rozmawiać w tych sprawach tylko z panem Kwaśniewskim - powiedział premier. Zastrzegł, że jeśli Tusk zmieni zdanie i spełni jego oczekiwanie, to wtedy rozmowa jest możliwa. - Jeżeli ktoś jest po stronie postkomunizmu, należy do obozu Aleksandra Kwaśniewskiego, jeżeli ktoś nie jest po stronie postkomunizmu, to oczywiście jest partnerem do rozmowy - podkreślił J.Kaczyński. Pytany o ewentualną koalicję powyborczą powiedział, że jego partia chce walczyć o to, by wygrać samodzielnie. - My mamy badania, one są dla nas nienajgorsze i niewiele brakuje do tego, chociaż jeszcze trochę brakuje, żeby uzyskać samodzielną większość, gdyby (do Sejmu) weszły trzy partie - oświadczył. Zastrzegł, że jeśli do Sejmu dostanie się więcej niż trzy partie, osiągnięcie wyniku pozwalającego na samodzielne rządzenie będzie trudniejsze. J.Kaczyński podkreślił, że nawet jeśli PiS będzie miało większość, będzie potrzebowało partnerów, by w co najmniej kilku miejscach zmienić konstytucję, a może nawet dokonać całkowitej zmiany ustawy zasadniczej. Powtórzył, że na pewno nie będzie rozmowy z LiD-em. - Nigdy, pod żadnym pozorem nie zawrzemy sojuszu z LiD-em - podkreślił. Premier pytany, czego zabrakło w poniedziałkowej debacie między nim a Kwaśniewski, a czego było w niej za dużo, powiedział: "Zawsze można powiedzieć więcej, ale czasu mieliśmy mało, niektórzy z redaktorów prowadzących się cokolwiek pogubili i też był z tym kłopot". - Sądzę, że w debacie międzynarodowej ta metoda wstydzenia, tak bym to określił - a to pan Bartoszewski powiedział to, a to pan Bartoszewski powiedział tamto - była nienajlepsza i doprowadziła do tego, że poziom merytoryczny tej debaty wyraźnie zmalał - dodał szef rządu. Premier przyznał, że powstrzymywał się w trakcie debaty od używania "pewnych argumentów", których mógł użyć. - Być może pewnej części widowni by się to bardziej podobało, gdybym był ostrzejszy, gdybym odwołał się do różnych wydarzeń, różnych wypowiedzi, np. pana Oleksego, ale to już było przeze mnie zaplanowane, że tego nie będzie - zaznaczył. Zdaniem J.Kaczyńskiego, w życiu publicznym w okresie dwóch ostatnich lat "agresja, zły styl, złe obyczaje, szerzone przez Platformę Obywatelską, tak się straszliwie rozpowszechniają, że już nawet bardzo zacni obywatele w bardzo dojrzałym wieku popadają w ten styl". - To nas naprawdę bardzo martwi i nie chcemy w to wchodzić - podkreślił. Premier powiedział też, że "wydaje" mu się, że w debacie wszystko wypadło dobrze. - Ja jestem zadowolony - mówił.