- Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek obdarzony zdrowym rozsądkiem w Polsce, chciałby, żeby Jarosław Kaczyński w tym stanie ducha i intelektu czy PiS - nawet jeśli jest formacją silną - wziął na siebie odpowiedzialność za Polskę - powiedział Tusk w poniedziałkowym programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2. Jak dodał, ma wrażenie, że bardzo wielu Polaków ciągle współczuje Jarosławowi Kaczyńskiemu. - Wielu może nawet podzielać wiele jego poglądów na świat, na Polskę, na zdarzenia, ale mało kto w Polsce chciałby chyba, żeby polityk i formacja polityczna obciążona takim negatywnym napięciem, taką agresją, rządziła naszym państwem - stwierdził szef rządu. Tusk dodał, że sądzi, iż Jarosław Kaczyński "nie tylko nie działa na rzecz swojego ewentualnego zwycięstwa i władzy, ale być może nawet nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za Polskę, raczej może jest zainteresowany tym, żeby ta pozycja zawsze krytykującego była pozycją trwałą". Zdaniem premiera dla dobra demokracji lepszą sytuacją byłoby, gdyby opozycja była jakościowo na najwyższym poziomie. - Rząd jest tak dobry, jak dobra jest opozycja, im słabsza opozycja, tym słabsze ciśnienie, mniejsze poczucie konkurencji - stwierdził Tusk. - Opozycja w Polsce od pierwszego dnia, kiedy objąłem funkcję premiera, używa tak ciężkich epitetów, że one przestały robić na mnie wrażenie - dodał premier. Na pytanie, jak się zachowa w sytuacji, gdy w Sejmie spotka Jarosława Kaczyńskiego, czy poda mu rękę (w ostatnim wywiadzie dla "Newsweeka" szef PiS stwierdził m.in., że nie poda ręki Tuskowi ani prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu), premier odpowiedział: "Nikomu nie lubię stwarzać kłopotliwej sytuacji. Jak ktoś mi mówi, że nie poda ręki, to nie będę mu się rzucał na szyję i mocno ściskał, chociaż dałbym radę pewnie".