Na konferencji prasowej w Brukseli Tusk zaznaczył, że rozmawiał w prezydentem Bronisławem Komorowskim na temat obecności prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki na meczu finałowym Euro 2012 w Kijowie. - UEFA jest gospodarzem. Prawdopodobnie tak jak to było w naszym przypadku, UEFA daje do dyspozycji miejscowym władzom pulę biletów i my nie odpowiadamy za to kogo UEFA lub ukraińscy gospodarze zapraszają - mówił premier. Pytany, czy obecność Łukaszenki nie jest niezręcznością dla Polski, Tusk odpowiedział: "to co świat i Europa myśli o sytuacji na Białorusi jest bardzo niezręczne dla prezydenta Łukaszenki". - Nie widzę żadnego powodu, dlaczego nasz prezydent miałby się wstydzić za to, co robi białoruski dyktator. Niech on się wstydzi. Gdziekolwiek się nie pokaże, powinien się wstydzić, więc tym razem będzie się wstydził na stadionie w Kijowie - podkreślił premier. "Mimo że serce nas ściska" Jak przypomniał, Polska "bardzo jednoznacznie opowiadała się przeciwko jakimkolwiek formom politycznego bojkotu (Euro 2012 na Ukrainie - red.), mimo że serce nas ściska". - Wczoraj miałem okazję uczestniczyć w długiej rozmowie w ramach przyjaciół z Europejskiej Partii Ludowej i długo rozmawialiśmy o sytuacji Julii Tymoszenko. Wszyscy mamy w tej sprawie dość jednoznaczny pogląd, ale finał Mistrzostw Europy, którego jesteśmy współgospodarzami, jak i całego turnieju, powinien być możliwie separowany od polityki - ocenił Tusk. Premier wyraził przekonanie, że polski prezydent, "podobnie jak i inni goście, znajdą właściwe formy postępowania, nawet jeśli nie zawsze to będzie proste". Zaznaczył, że liczy przede wszystkim na to, że "finał, podobnie jak i całe mistrzostwa, będzie udanym widowiskiem - sportowym i organizacyjnym". - Naszym ukraińskim partnerom szczerze tego życzę - zadeklarował Tusk.