"Przez emerytury pomostowe wyłysieję i stracę 15 proc., ale wezmę na siebie ten brud, którego inni nie chcieli dokończyć" - na tak szczere sformułowania zdobył się premier Donald Tusk na zamkniętym spotkaniu, które miało miejsce przed dwoma tygodniami. Serwis internetowy tvp.info dotarł do sporządzonego poza wiedzą szefa rządu nagrania z posiedzenia prezydium Komisji Trójstronnej poświęconego kwestii emerytur pomostowych. Odbyło się ono 14 listopada, a obecni byli na nim m.in. wicepremier Waldemar Pawlak, minister pracy Jolanta Fedak oraz kilku najważniejszych przedstawicieli pracodawców i związków zawodowych. Spotkanie było zamknięte dla prasy i obserwatorów, w związku z czym Tusk zaapelował o całkowitą szczerość. - Przestańmy przez moment zakładać, że tu są ukryte kamery i mikrofony, i że to będzie gdzieś w mediach. Nie, nie będzie - zaznaczył. - Sytuacja zewnętrzna, ciągle, Bogu dzięki, na razie zewnętrzna, jest nieporównywalnie gorsza, niż to wydawało się jeszcze tydzień temu. Mówię to także po moich spotkaniach z szefem z Europejskiego Banku Centralnego i po wczorajszym, z Sarkozym - powiedział Tusk. Zastrzegł, że tych informacji celowo nie prezentował w mediach. - Nie mówiłem tego publicznie. Prosiłbym też wszystkich o powściągliwość, bo to niczemu dobremu nie służy wprawianie w stan nerwowości ludzi. Ale jest dużo gorzej, niż mogło się komukolwiek wydawać, jeszcze, nie mówię, pół rok temu, ale tydzień temu - dodał. - Część wypowiedzi premiera należy traktować jako zabieg negocjacyjny, a rzeczywista ocena sytuacji gospodarczej nie jest aż tak fatalna - uspokaja jeden z najbliższych współpracowników szefa rządu, którego serwis internetowy tvp.info poprosił o komentarz do słów Donalda Tuska. - Chodziło o to, żeby zmiękczyć stanowisko związków zawodowych, co nie znaczy, że premier mówił nieprawdę - dodaje polityk PO. W trakcie spotkania premier mówił też o swojej determinacji w ograniczeniu liczby pracowników uprawnionych do emerytur pomostowych. Przyznał, że zdaje sobie sprawę z tego, że politycznie może na tym stracić. Zastrzegł jednak, że - w imię koniecznych zmian - chce wziąć na siebie ciężar sytuacji. - Mam potąd dwóch tematów: CO2 i emerytur pomostowych. Gdybym wiedział, że rządzenie będzie polegało, że osiem godzin jest o CO2, a osiem godzin o emeryturach pomostowych, i cztery godziny snu, to bym się nie pchał, powiem szczerze. Ani to pasjonujące, ani przyjemne - zaznaczył premier. Dodał, że z punktu widzenia sondaży, zwycięstwo w batalii emerytalnej mu się nie opłaca. - Psu mi na budę taka wygrana! Wyłysieję z tego powodu, stracę piętnaście procent i w ogóle będę miał tylko kłopoty - powiedział. - My się upieramy, nie dlatego, że mamy w tym biznes, i dobrze o tym wiecie. Jeśli ktoś na tym traci, to my, że chcemy to do końca doprowadzić. Bierzemy na siebie ten brud, którego inni nie chcieli dokończyć - wyjaśnił. Wbrew twierdzeniom minister pracy Jolanty Fedak, premier nie zaproponował wprowadzenia emerytur pomostowych dla nauczycieli, co w znacznej mierze osłabiłoby propozycje rządowe. (Kilka dni po spotkaniu Fedak twierdziła, że to pomysł Tuska.) Mówił jedynie, że "nie jest ortodoksyjny, jeśli chodzi o nauczycieli" i jest otwarty na pomysły ułatwiające najstarszym z nich łagodne przejście do nowego systemu emerytalnego. Zaproponował związkowcom, że jeśli poprą ustawę o pomostówkach, co rok będzie się z nimi spotykał, by dyskutować o efektach jej realizacji. Pod koniec spotkania związkowcy zagadnęli premiera o jego stosunek do propozycji mających na celu podniesienie płacy minimalnej. - Nie ma nikogo w Polsce, kto ma zarobki wystarczające. Mam codziennie u siebie wiceministrów, którzy mówią: za takie pieniądze nie będę pracował. A są dalecy od płacy minimalnej! - zażartował Tusk.