Tusk przedstawił posłom informację rządu na temat wtorkowych wydarzeń w łódzkim biurze Prawa i Sprawiedliwości, gdzie 62-latek śmiertelnie zastrzelił jednego z pracowników - Marka Rosiaka, a drugiego Pawła Kowalskiego ciężko ranił. - Jest nam wszystkim bardzo, bardzo przykro, że po tak wielu latach w Polsce znowu doszło do takiego zdarzenia. Bo rzeczywiście Polska była i w Europie, i na świecie krajem dość wyjątkowym w sensie pozytywnym. Aktów przemocy o podłożu politycznym było relatywnie niedużo, a zamachów czy ataków, których efektem była śmierć człowieka, było bardzo niewiele - podkreślił Tusk. "Nie poddamy się nienawiści" Jak zaznaczył, takie akty przemocy zawsze budziły głębokie poruszenie w skali całego narodu. - I tak jest, jak sądzę, również teraz. (...) My wszyscy, którzy szukamy odpowiedzi na te pytania, stoimy przed dylematami także o charakterze politycznym i cywilizacyjnym, a nie tylko prawno-organizacyjnym - ocenił premier. - Nie uciekniemy od samooceny - mówił. Jak zaznaczył, życia zabitemu nie przywrócimy, ale to, co dzisiaj możemy zrobić, to powiedzieć, że "nie poddamy się nienawiści". Tusk podkreślił, że nawet jeśli na co dzień politycy nie potrafią zapanować nad własnymi emocjami i językiem, "to w chwilach takich dramatów jesteśmy w stanie powiedzieć - każdy każdemu - że z nienawiścią i obłędem, które są źródłem tej zbrodni, nie zamierzamy przegrać". - Nawet jeśli jesteśmy ułomni i nie zawsze potrafimy dawać świadectwo takim przekonaniom - dodał. Kicz pojednania W ocenie premiera, obecnie należy odłożyć pokusę "kiczu pojednania". - Nie chodzi o to, aby jeden czy drugi polityk wykonał jakieś pozorne gesty, ale byśmy weszli na drogę, która będzie długa, (...) systematycznej i lepszej zmiany na lepsze - mówił. - Jeśli z powodu tej śmierci, agresji i nienawiści będzie więcej, to znaczy, że zabójca (...) będzie triumfował, bo będzie zabijał to, co dobre w każdym z nas - dodał. - Jeśli potrafimy sobie wytłumaczyć, że nie chodzi o polityczne gesty, ale wejście na drogę systematycznej poprawy własnego języka, własnych intencji, wtedy ta śmierć nie będzie znakiem triumfu tego, co złe w każdym człowieku i tego, co się objawiło w tym morderstwie w sposób przygnębiający każdego Polaka - powiedział premier. Tusk podkreślił, że historii się oczywiście nie cofnie, ale - jak zastrzegł - to, co najgorsze mogłoby nam się zdarzyć, to gdybyśmy z tej śmierci wyciągnęli fałszywe wnioski. - To znaczy, gdyby ta śmierć powodowała naszymi zachowaniami w tę najgorszą stronę. Jeśli tak by się miało stać, że po tym zdarzeniu nie zmienimy się na lepsze, to nie chwała, a hańba będzie towarzyszyła polskiej polityce i nam wszystkim - powiedział Tusk. Trzeba wyciągnąć wnioski Jak ocenił, obowiązkiem rządu, prokuratury, policji jest wyciągnięcie wniosków na przyszłość "dotyczących bezpieczeństwa ludzi". - Będziemy te działania podejmować zgodnie z możliwościami państwa polskiego, pamiętając jednocześnie, że bezpieczeństwo należy się każdemu człowiekowi i że nic nie zwalnia państwa polskiego z działań na rzecz bezpieczeństwa człowieka. To poczucie bezpieczeństwa nie może być przywilejem wyłącznie polityków - podkreślił. Zdaniem Tuska, ludzie oczekują od polityków spokoju, odpowiedzialności i zdolności poważnej rozmowy, a nie "jazgotu, tak charakterystycznego dla debaty w ostatnich latach". - Jesteśmy to winni, zarówno tragicznie zmarłemu, jego bliskim, ale także wszystkim Polakom, żeby ta dramatyczna lekcja nie poszła zupełnie na marne. Jestem przekonany, że stać nas na taką refleksję i dziś, i na przyszłość - zaznaczył. Poprawność polityczna W ocenie premiera zmiana języka w debacie publicznej jest możliwa, tak jak udało się wcześniej wyeliminować z niej sformułowania antysemickie czy pogardliwe wypowiedzi o kobietach. - Czy można wyplenić nienawiść i twarde, ciężkie oskarżenia, które pojawiają się w języku debaty publicznej nieustannie? Wydawałoby się to marzeniem irracjonalnym, ale udało się wyplenić z debaty publicznej, na podstawie niepisanej umowy społecznej, antysemityzm - podkreślił Tusk. - Nauczyliśmy się tej poprawności, czasami niepotrzebnie szydząc z samej idei poprawności, ale widać wyraźnie, jak poprawny język potrafi też naprawiać ludziom dusze i serce - mówił Tusk. Dlatego też - według niego - kolejna zmiana w języku jest możliwa. - Spróbujmy także w innych sferach debaty publicznej używać języka wzajemnego szacunku, nie wpadając w tandetną pokusę powszechnego pojednania, bo przecież wiemy, że spory, różnice zdań, poglądów, nawet bardzo ciężkiego kalibru, to jest w ogóle istota demokracji, polityki - zaznaczył premier. Szef rządu przekonywał też, że trzeba uszanować fakt, który - w jego opinii - "jest jednym z fundamentów kultury demokracji, że polityczny konkurent to nie jest wróg, którego trzeba zniszczyć słowem albo czynem". - Że polityczny konkurent to nie jest śmiertelny przeciwnik, którego trzeba zdyskwalifikować epitetem, ciężkim oskarżeniem, bolesną insynuację, a w sytuacjach skrajnych, kiedy mamy do czynienia z obłędem nienawiści, nawet zamachem - dodał premier.