Zdaje się, że Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego dzieli niemal wszystko. Pierwszy to zadeklarowany liberał z Gdańska, były szef Rady Europejskiej oraz Europejskiej Partii Ludowej, który po latach kariery na Zachodzie wrócił do Polski i PO, żeby "wygrać z PiS walkę o przyszłość". Drugi jest konserwatystą, niekwestionowanym przywódcą Zjednoczonej Prawicy i jednym z najbardziej wpływowych ludzi w Polsce. Niezależnie od tego, co powie, media odmieniają każdą z jego wypowiedzi przez wszystkie przypadki. - Wybory wygrywa się w Końskich, a nie w Wilanowie - w 2015 r. powiedział Grzegorz Schetyna, ówczesny szef Platformy Obywatelskiej, który o głosy walczył w województwie świętokrzyskim. Zarówno Kaczyński jak i Tusk doskonale zdają sobie z tego sprawę, dlatego obaj ruszyli w objazd po kraju. Biorąc pod uwagę kalendarz przywódców PO oraz PiS, wydaje się, że nieco aktywniejszy jest prezes. Tylko w ostatni weekend 73-letni polityk odwiedził Suwałki, Ełk, Olsztyn i Ostródę. Choć Tusk jest młodszy o osiem lat, w sobotę spotkał się jedynie z mieszkańcami Sandomierza. Nie oznacza to koniec jego aktywności, bo w najbliższych dniach ma odwiedzić kilka miejscowości. Nie ulega jednak wątpliwości, że początek tygodnia należy do prezesa PiS. W Ełku mówił o dzietności i młodych kobietach. - Jak do 25. roku życia daje w szyje to, trochę żartuję, ale nie jest to dobry prognostyk w tych sprawach - stwierdził Jarosław Kaczyński. - Pamiętajcie, że mężczyzna, żeby popaść w alkoholizm, to musi pić nadmiernie przeciętnie przez 20 lat. Jeden krócej, drugi dłużej, bo to zależy od cech osobniczych, a kobieta tylko dwa - dodał. Dla porównania: dzień wcześniej w Sandomierzu Donald Tusk punktował ekipę rządzącą za inflację. Jak mówił, w 2021 r., w tym konkretnym mieście, bochenek chleba kosztował 5,2 zł, zaś rok wcześniej blisko 2 zł mniej. - Kończyłem szkołę, gdy nie było ministra Czarnka, więc umiem policzyć, choć jestem historykiem, że to podwyżka w ciągu roku o prawie 50 proc. - powiedział przewodniczący Platformy. I chociaż jego słowa odbiły się mniejszym echem, politycy jego formacji nie mają powodów do narzekań. Bez okularów prezes nie czyta z kartki W kuluarach słychać, że odkąd lider PiS rozpoczął swój objazd po Polsce, za organizację spotkań odpowiada Krzysztof Sobolewski, sekretarz generalny ugrupowania. Obsługą medialną i agendą zajmują się przede wszystkim rzecznik PiS Radosław Fogiel oraz Anna Plakwicz z Piotrem Matczukiem. To specjaliści od PR znani jeszcze z czasów premierostwa Beaty Szydło. Zasłynęli m.in. kampanią "Sprawiedliwe sądy". - Obecnie dość regularnie spotykają się z prezesem, więc mają wpływ na tematykę wystąpień prezesa PiS - zdradza nam polityk, który często bywa w siedzibie partii przy ul. Nowogrodzkiej. - Dwa, trzy razy w tygodniu. Sugerują, jakie tematy poruszać. Nie sądzę, żeby pisali bon moty. Zawsze kluczowa jest też rola rzecznika. Chociażby dlatego, że gdyby coś poszło nie tak, to on bierze na siebie ciężar rozmowy z prezesem - dorzuca. Anna Plakwicz jest obecnie szefem marketingu w PKO BP. W nieoficjalnych rozmowach przekonuje, że nie ma nic wspólnego z doradztwem dla prezesa PiS. Podobnie jak Piotr Matczuk, który od marca 2021 pracuje w biurze komunikacji PKN Orlen. Urszula Rusecka, wicerzecznik PiS, twierdzi, że prezes sam decyduje, co chce powiedzieć. - Kiedy spotykamy się przed samym wystąpieniem, rozmawiamy na różne tematy, czasem takie, które nie wybrzmiewają. Na pewno nie jest briefowany przed samym wejściem - podkreśla posłanka. - Czerpie z własnych pokładów wiedzy, dużo czyta, również w podróży. Śmieję się, kiedy słyszę, że nie śledzi internetowych nowinek. Jest doskonale zorientowany, wieczorem ogląda powtórki programów telewizyjnych - dodaje rozmówczyni Interii. Jak mówi Rusecka, prezes "nie musi się szczególnie przygotowywać", bo jest doświadczony i ma doskonałą pamięć: - Nieraz, kiedy nawet rozmawiamy o sporcie, choćby żużlu, potrafi wymienić zaskakujące nazwiska. Na pewno Jarosław Kaczyński bije na głowę Donalda Tuska, jeśli chodzi o wiedzę ogólną i ogólnoświatową politykę - usłyszeliśmy. Kiedy w PiS pytamy o przygotowania prezesa do wystąpień publicznych, politycy nabierają wody w usta albo nie chcą być cytowani pod nazwiskiem. Doświadczeni działacze podkreślają jednak, że w przeszłości Jarosław Kaczyński otrzymywał informacje o odwiedzanym miejscu. Chodzi o garść statystyk, takich jak poziom bezrobocia czy rządzących samorządowców. Problemem, podobnie jak w Platformie, jest jednak niesterowalność lidera formacji. - Z prezesem tak bywa, że jedno powie, a potem, przy pytaniach, najczęściej zaczyna płynąć. Jarosław Kaczyński ma swego rodzaju lekkość, która bywa problemem. Jeżeli ktoś ma dwa, trzy występy dziennie, to nie można powiedzieć, że jakoś szczególnie się przygotowuje - mówi nam jeden z bliskich współpracowników prezesa PiS. - Kiedy ma ważne wystąpienia, robi notatki, żeby zapamiętać strukturę wypowiedzi. Jednak z nich nie korzysta, bo jest dalekowidzem. Musiałby zakładać okulary, żeby je przeczytać. Dlatego mówi z głowy - podkreśla. "Bolączka biura prasowego" O ile można powiedzieć, że przez lata Jarosławowi Kaczyńskiemu doradzają różni eksperci od marketingu politycznego, o tyle Donald Tusk jest wierny jednemu specowi. Pod koniec października 2021 r. "Polityka" pisała o roli Igora Ostachowicza. Odkąd lider Platformy wrócił z Brukseli do Warszawy, słynny spin doktor z czasów rządu PO-PSL pozostaje w codziennym kontakcie z przewodniczącym największej partii opozycyjnej. Jednocześnie stara się pozostać w cieniu. - Panowie są dla siebie wsparciem od lat, wszyscy dobrze się znamy. To żadna tajemnica - mówi nam jeden z członków zarządu Platformy. Jan Grabiec, rzecznik partii: - Nie chcę wszystkiego upubliczniać, bo to kwestia sztabu. Kalendarz pęka w szwach, Donald Tusk spotyka się z różnymi specjalistami, od ekonomistów poprzez leśników aż po fachowców od wystąpień publicznych - zdradza poseł PO. - Na pewno przeważają spotkania merytoryczne. Premier dysponuje swobodą wypowiedzi publicznej, więc przed spotkaniami najważniejsza jest weryfikacja faktów - tłumaczy. Jak usłyszeliśmy, lider PO potrafi się przygotowywać do jednego wystąpienia nawet przez kilka dni. Swoim współpracownikom zleca ekspertyzy, dopytuje o różne zestawienia. - Jeśli chodzi o wyjazdy, zwykle kontaktuje się z naszymi posłami, bądź lokalnymi samorządowcami i pyta o problemy na miejscu - uchyla rąbka tajemnicy Grabiec. - Stara się, żeby każde spotkanie miało odrobinę inny charakter, dotyczyło innych spraw i poruszało problemy uniwersalne, ale szczególnie widoczne w danym miejscu. Choćby zamknięcie znanej piekarni czy połączenia PKS. Na tej podstawie się przygotowuje - dodaje. Tusk, podobnie jak Kaczyński, sam decyduje o ostatecznym kształcie swoich wystąpień. Niekiedy, tak jak w przypadku PiS, bywa to kłopotliwe. - Do ostatniej chwili nie do końca wiemy, co szef powie. To trochę bolączka biura prasowego. Niemniej to szef decyduje, o czym będzie mówił i jaki wydźwięk nada swoich słowom - powiedział Interii Jan Grabiec. Współpracownicy Donalda Tuska, z którymi rozmawiamy, wskazują na doskonałą pamięć swojego lidera. Jak usłyszeliśmy, potrafi zapamiętać nawet ciąg kilkunastu liczb. Zdaniem naszych rozmówców z Platformy, podobne podejście zdaje egzamin. Tym bardziej, że na takich spotkaniach jak w Sandomierzu, na których pojawia się nawet kilkaset osób, lider PO nie boi się rozmawiać ze swoimi przeciwnikami. Jest także bardzo krytyczny w stosunku do swoich wystąpień. W przypadku Jarosława Kaczyńskiego, prasa wielokrotnie pokazywała zdjęcia kordonów policji, które obstawiają wydarzenia z prezesem w roli głównej. Prezes mylił się już w wakacje Po weekendowych wystąpieniach obydwu liderów, to politycy Platformy są zadowoleni bardziej. - Nie trzeba się specjalnie wyzłośliwiać, żeby zauważyć przepaść między Tuskiem i Kaczyńskim. Obaj panowie zawsze byli świetnymi mówcami - mówi nam jeden z prominentnych posłów PO. - Prezes to nie jest głupi człowiek, ale dzisiaj mówi o tym, co przeczyta, usłyszy i co mu wpadnie do głowy. Potem wychodzi to bardzo źle. Dla nas im więcej jeździ, tym lepiej - dodaje. Faktem jest, że szeroko komentowane wypowiedzi zdarzały się prezesowi PiS już w wakacje. Przed swoim tradycyjnym, sierpniowym urlopem, odwiedził m.in. Sochaczew, Białystok, Konin i Poznań. W czasie spotkań z mieszkańcami kilkukrotnie zdarzyły się lapsusy - Kaczyński pomylił m.in. Inowrocław z Włocławkiem a Krzysztofa Brejzę z Łukaszem Mejzą. Mówił również o wpływie "smarfonu" na młodzież oraz tłumaczył, że euro w Niemczech jest warte trzy złote. Na wiecu w Grójcu wychwalał też Daniela Obajtka, który - będąc wójtem Pcimia - miał stworzyć innowacyjny sklep, w którym można robić zakupy, nie wysiadając z auta. W połowie wakacji portal gazeta.pl podał, że zapadła decyzja o przerwaniu objazdu. W kuluarach politycy Zjednoczonej Prawicy mówili o nieodpowiednim momencie. Nie bez znaczenia były także pomyłki, które skupiały uwagę mediów. Jak stwierdził jednak Ryszard Terlecki, szef klubu PiS, sierpień od początku miał być wolny. - Teraz odbywają się jeszcze ostatnie objazdy osób wyznaczonych, a prezes dopiero rusza na przełomie sierpnia i września - mówił wicemarszałek Sejmu. Według najnowszego sondażu pracowni IBRiS, przeprowadzonego na zlecenie "Rzeczpospolitej", PiS utrzymuje pozycję lidera z poparciem na poziomie 33,7 proc. Koalicja Obywatelska depcze mu po piętach, bo głosowałoby na nią 27,6 proc. ankietowanych. Kolejne miejsca zajmują Polska 2050 (10,9 proc.), Lewica (10,1 proc.), PSL-Koalicja Polska (5,7 proc.) oraz Konfederacja (5 proc.). 7 proc. badanych nie wie, na kogo odda swój głos. Jakub Szczepański