To jego odpowiedź na apel Bogdana Lisa, by premier zrezygnował z przeniesienia z Gdańska do Krakowa politycznej części uroczystości 4 czerwca oraz apel komisji zakładowej Solidarności Stoczni Gdańsk, która zaproponowała, aby rządowa część uroczystości odbyła się w Dworze Artusa w Gdańsku. - To bardzo źle, że rząd boi się stoczniowców, że ukrywa się przed nimi - tak decyzję Tuska skomentował szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki. Premier w czwartek poinformował, że spotkanie szefów rządów krajów Grupy Wyszehradzkiej, część obchodów 20. rocznicy wyborów z 4 czerwca - które miało się odbyć w Gdańsku - zostanie wobec zapowiedzi manifestacji związkowców z Solidarności zorganizowane w Krakowie. Premier argumentował, że w Gdańsku nie będzie w stanie zagwarantować bezpieczeństwa uczestnikom spotkania. Bogdan Lis ocenił w TVP Info, że Tusk "stchórzył", "przestraszył się konfliktu ze związkowcami z Gdańska" i "uciekł do Krakowa". - Apeluję, by wycofał się z tej nieodpowiedzialnej decyzji - powiedział Lis, który został w wyborach 4 czerwca 1989 r. wybrany do Senatu I kadencji. Z kolei wiceprzewodniczący komisji zakładowej Solidarności Stoczni Gdańsk Karol Guzikiewicz zaproponował, aby rządowa część uroczystości odbyła się w Dworze Artusa w Gdańsku. - Ponieważ większość Polaków jest przeciwna temu, aby przenosić te uroczystości do Krakowa, a nas oskarża się o to, że kompromitujemy Polskę, proponujemy kompromis - przekonywał Guzikiewicz. Tusk potwierdził dziś, że spotkanie Grupy Wyszehradzkiej i przywódców państw tzw. byłych demokracji ludowych odbędzie się w Krakowie, a nie w Gdańsku. - Polska nie może sobie pozwolić na zmienność w komunikatach w tej kwestii - podkreślił. - Decyzje zapadły. Jeszcze raz chcę podkreślić, że uroczystości - szczególnie ten wymiar ludzki, związany z wielkim koncertem - wszystko zostaje w Gdańsku. Nikt nie ucierpi na przeniesieniu szczytu państw Grupy Wyszehradzkiej do Krakowa - dodał premier. Natomiast Kownacki ocenił, że bardzo źle się stało, że polityczna część obchodów 4 czerwca została przeniesiona do Krakowa. - Obchody takiej rocznicy jak pierwsze, częściowo przynajmniej wolne wybory (...) powinny jednoczyć Polaków, być świętem, a nie być okazją do kolejnych propagandowych posunięć rządu - powiedział dziennikarzom szef prezydenckiej kancelarii. Kownacki nie odpowiedział na pytanie, czy prezydent będzie namawiał premiera, aby ponownie przenieść uroczystości do Gdańska. Ocenił natomiast, że decyzja Tuska to "dowód na odwrócenie się plecami do społeczeństwa, dowód na lekceważenie związków zawodowych". Zadeklarował, że jest pewien, iż gdańskie obchody 4 czerwca będą przebiegać godnie i w spokoju. - Stoczniowcy są ludźmi odpowiedzialnymi i na pewno nie zrobią niczego, co mogłoby postawić Polskę w złym świetle - ocenił prezydencki minister. Premier pytany o zapowiedzi działaczy Solidarności, że manifestacja odbyłaby się w formie pokojowej, bez palenia opon, gwizdów, czy wyzwisk, powiedział: "Co do wiarygodności zapowiedzi, że będzie spokój i godnie, mam swoje zdanie. Każdy sobie to zdanie wypracowuje na podstawie doświadczenia, nasze doświadczenie z tą grupą ludzi jest jednoznaczne, i to jest negatywne doświadczenie". Donald Tusk pytany o propozycję, aby rządowa część uroczystości odbyła się w Dworze Artusa w Gdańsku, powiedział: "To święto ma łączyć, a nie dzielić. Liderzy (państw), których zaprosiłem, byli już w Dworze Artusa i widzieli go. Taka jest moja intencja i tej intencji nie zmienię - jeśli nie możemy zagwarantować jedności, spokoju i radości tego święta, to ja wolę zejść z linii sporu, aby uchronić to miejsce i ten dzień od konfliktów, demonstracji i kłótni". Jak dodał, woli za swoją decyzję zapłacić nieżyczliwymi opiniami i komentarzami niż ją zmienić. - Po prostu nie chcę narażać tego święta i opinii Polaków na szwank tylko dlatego, że ktoś się uparł, żeby zbudować w te święto konflikt - zaznaczył szef rządu. Pytany o zarzuty, że swoją decyzją pokazuje brak odwagi, premier powiedział: "Miałem okazję przez swoje młodzieńcze życie nie raz udowadniać, że stamtąd nie uciekałem (...) ja będę jeszcze nie raz w tym miejscu, czy to się podoba niektórym aktywistom związkowym, czy nie" - podkreślił. Premier potwierdził też, że jest gotowy do spotkania ze związkowcami ze Stoczni Gdańskiej. - Jeśli związkowcy żądali, żeby to było na miejscu w telewizji Gdańsk, to oczywiście jestem do dyspozycji. Nie mam natury człowieka, który wymięka w takich sytuacjach konfrontacyjnych - powiedział premier. Według sondażu SMG/KRC dla "Faktów" TVN 68 proc. Polaków jest przeciwnych przenoszeniu politycznej części obchodów z Gdańska do Krakowa. Decyzję premiera poparło 16 proc. pytanych, zaś 15 proc. nie potrafiło się zdecydować. Badanie przeprowadzono telefonicznie na ogólnopolskiej próbie 1008 dorosłych osób.