- Wszystkim brakuje atmosfery solidarności i wspomnienia o sentymentalnej pannie "S". (...) Brakuje tej atmosfery. Ani na sutych obiadach u biskupa i zjazdach Solidarności, czy w dymie palonych opon nie odnajduję tamtego nastroju - powiedział Tusk na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu. Premier odniósł się do reakcji na jego wystąpienie na zjeździe, które spotkało się z gwizdami i okrzykami części obecnych w hali widowiskowej w Gdyni. Podkreślił, że spodziewał się "mniej więcej takiego przyjęcia". - Włos mi z głowy nie spadł - dodał. Powiedział, że nie zgadza się z opinią, że wydarzenia na jubileuszowym zjeździe związku miały charakter "dramatyczny" czy "katastrofy". Polityczna przyjaźń Solidarności i PiS - Czym jest dzisiejszy związek zawodowy Solidarność, dobrze wiemy. Zażyłość i polityczna przyjaźń między dzisiejszą Solidarnością a PiS jest dla wszystkim oczywista - ocenił premier. - Nie jest to ani pierwszy, ani piąty, ani dziesiąty przykład tego - dodał. - Pojechałem na ten zjazd, by bardzo wyraźnie powiedzieć, że jako uczestnik tamtej pierwszej Solidarności dość dokładnie czuję (...), że ta idea i pamięć o tamtej Solidarności jest dużo ważniejsza niż spór czy polityczne zaangażowanie dzisiejszego związku zawodowego - mówił Tusk. Według niego 10 mln uczestników pierwszej Solidarności także to czuje i - jak zaznaczył - chciał to głośno powiedzieć także "w imieniu tych ludzi". Tusk "niespecjalnie urażony gwizdami" Zapewnił, że niespecjalnie czuje się urażony reakcją "tych, którzy gwizdali i krzyczeli" w poniedziałek w Gdyni. - To też jest moja praca i muszę być gotowy na tego typu reakcje. Tym bardziej, że usłyszałem tam też wiele ciepłych słów od wielu działaczy Solidarności, którzy - nie wszyscy tak jak Henryka Krzywonos - mieli odwagę czy tyle determinacji, by powiedzieć to głośno - stwierdził szef rządu. Jak podkreślił, usłyszał słowa "bardzo ciepłe". Zadeklarował, że nie spocznie, dopóki nie przekona ludzi, że "jako główną lekcję z tamtej Solidarności warto kultywować to, co było w nas dobre i to, co nas łączyło". - Nawet jeśli nie raz jeszcze ktoś zagwiżdże, albo nie raz wygłosi bardzo agresywne przemówienie, zawsze bardzo chętnie otworzę ramiona i go uściskam, jeśli tylko mu trochę ta złość minie - zapewnił premier. - Na szczęście ludzi, którzy mają dosyć ostrego konfliktu i chcieliby patrzeć do przodu jest moim zdaniem dużo więcej niż tych zajadłych, którzy wczoraj byli tacy głośni - dodał Tusk. "Kto oczernia Wałęsę, ten przekreśla pozytywny mit Solidarności Jak zaznaczył, wczoraj nie zdążył powiedzieć, a co roku 31 sierpnia powtarza, że "chcemy, by pamięć o Solidarności była czczona na całym świecie, nie tylko w Polsce". - Nie będzie tego, jeśli sami nie potrafimy jej uczcić - ocenił szef rządu. - Ktoś, kto wyobraża sobie, że świat będzie pamiętał o Solidarności, jeśli w Polsce będzie się przekreślało Lecha Wałęsę, jest w błędzie - mówił Tusk. Według niego, nie ma mitu Solidarności "szanowanego i żywego w światowej i europejskiej opinii publicznej bez Lecha Wałęsy". - Jeśli nadal ludzie, środowiska, instytucje będą zajmowały się głównie oczernianiem Lecha Wałęsy, Sierpnia roku 80, to będziemy gorzkie żniwo tego zbierali przez długie lata. Kto wyklucza Lecha Wałęsę, ten przekreśla pozytywny, o wymiarze światowym, mit Solidarności - mówił Tusk. Jak podkreślił, nie dziwi się, że Wałęsa nie wziął udziału w poniedziałkowym zjeździe. Dodał, że być może za 20 lat też nie będzie miał "takiej tolerancji dla takich zachowań". Zwrócił uwagę, że w poniedziałek miał znaczek z portretem Lecha Wałęsy i - jak powiedział - "przynajmniej w ten sposób był on obecny na zjeździe". "Rocznice zabijają tradycje i pamięć o tamtych czasach" Premier był pytany o apel przywódców historycznej Solidarności, którzy zwrócili się we wtorek do władz państwowych o wzięcie odpowiedzialności za organizację obchodów Sierpnia'80. "Od dwudziestu lat rocznice służą do zabijania tradycji i pamięci o tamtych czasach" - napisali w oświadczeniu m.in. Bogdan Borusewicz, Bogdan Lis i Lech Wałęsa. - Bardzo chętnie wezmę na siebie współodpowiedzialność za to, aby obchody świat państwowych, narodowych były organizowane nie przez jakąś opcję polityczną, czy jakąś jedną organizację, w dodatku tak nacechowaną mocno polityką i sporem politycznym - zadeklarował premier. Jak podkreślił, "z całą pewnością święto 31 sierpnia (rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych) powinno być świętem ogólnonarodowym, a nie organizowanym przeciw komuś, przez którąś ze stron sporu". - Oczywiście jest pytanie, czy wszyscy zaakceptują taką sytuację, w której państwo podjęłoby się takiego wysiłku - dodał premier. W tym kontekście przypomniał obchody 25. rocznicy pierwszych wolnych wyborów 4 czerwca 1989 r. - Ja wówczas podjąłem próbę izolowania tej agresji, czy tego konfliktu, od święta, tym bardziej, że udało się wówczas nadać temu świętu wymiar międzynarodowy i to na bardzo dużą skalę - powiedział Tusk. Wałęsa zmęczony konfliktem Zadeklarował, że bardzo zależy mu na tym, "aby ci, którzy powinni w czasie tego święta (rocznicy Sierpnia'80) zadbać wspólnie z władzami o to, by przebiegało ono godnie, zaakceptowali taki punkt widzenia". Tusk podkreślił, że w niedzielę rozmawiał z Lechem Wałęsą na ten temat. - On był absolutnie przekonany, mimo że sam czuje się zmęczony tym konfliktem, że to Polska jako państwo musi wziąć na siebie nie tylko obchody świąt, ale w ogóle czuwanie nad pamięcią o Sierpniu'80 i tamtą Solidarnością, bo inaczej będziemy mieli do czynienia z takimi zdarzeniami jak wczoraj - powiedział premier. - Jeśli będzie taka wola, bardzo chętnie włączę się w takie odpolitycznienie tego święta - zadeklarował szef rządu.