. Argumentował, że 100 tys. zł na cel społeczny, których żąda, oprócz przeprosin, ma "otrzeźwić" . Kurski powiedział dziś przed sądem, że nie zawiadomił prokuratury o podejrzeniu nielegalnego finansowania kampanii prezydenckiej Donalda Tuska, ponieważ nie miał dowodów. Kurski mówił, że zamierzał je zdobyć od nowego prezesa PZU, ale wobec zarzutów mediów i opozycji o zawłaszczaniu spółek Skarbu Państwa przez PiS zdecydował, że ujawni publicznie swoje podejrzenia. Kurski powtórzył, że "liczne okoliczności" utwierdzały go w przekonaniu, że kampania Tuska była finansowana przez PZU. Dodał, że wbrew powodowi nie zaszkodził PO, bo partia ta kilka miesięcy później wygrała wybory samorządowe. Zdaniem adwokata Kurskiego, jego klient postąpił właściwie informując opinię publiczną, a nie prokuraturę, a umorzenie przez nią sprawy tylko umocniło Platformę. Adwokat Kurskiego przyznał, że to, co mówił jego klient, nie potwierdziło się, ale "nie działał w złej wierze, opierał się na wiarygodnych źródłach". PO i Tusk pozwali Kurskiego za jego wypowiedź z kwietnia 2006 r. w telewizji TVN, kiedy powoływał się na pogłoski o związkach między kampaniami reklamowymi PZU oraz PO i Tuska.