Jak powiedział podczas spotkania z Parlamentarną Grupą Kobiet, dzisiejsze emerytury, "które i tak są dość podławe, będą się wydawały rajem w porównaniu z tym, co byśmy zgotowali ludziom, a szczególnie kobietom", utrzymując emerytury na obecnym poziomie. Tusk zaznaczył, że wydłużenie wieku emerytalnego nie oznacza zwiększenia bezrobocia. - Prawdopodobnie gdybyśmy wysyłali ludzi szybciej na emeryturę, to wpłynie to tak negatywnie na kondycję gospodarki, że będzie wpływało na wzrost bezrobocia - ocenił. Premier powiedział, że mimo wydłużenia docelowo wieku emerytalnego do 67. roku życia w 2040 roku w sumie przeciętnie Polacy i tak będą proporcjonalnie krócej pracować w porównaniu z tym, jak długo będą żyli, niż ma to miejsce dzisiaj. - To jest ten okrutny paradoks - ocenił. Dlatego - jak mówił - oprócz podniesienia wieku emerytalnego trzeba podjąć inne działania. Tusk: Nie ma alternatywy Premier oświadczył, że rząd - decydując się na podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat - odpowiada na brutalne wyzwanie demograficzne. Proponujemy decyzje, które nie mogą budzić entuzjazmu - ocenił. Premier zaznaczył, że rząd proponuje podniesienie wieku emerytalnego, bo z danych wynika, że nie ma alternatywy. - Nie chcę nikomu wmawiać - dlatego uważam, że ta debata musi być do bólu uczciwa - że celem tej ustawy jest zrobienie ludziom przyjemności - powiedział szef rządu. Jak dodał, zdaje sobie sprawę, że podniesienie wieku emerytalnego będzie budziło opór. - Nawet jeśli uda nam się przekonać do wielu naszych argumentów, nawet jeśli liczby są w tej sprawie bezwzględne, nawet jeśli ta demograficzna prawda jest bardzo brutalna (...), zdajemy sobie sprawę, że odpowiadamy na to brutalne i chyba bezdyskusyjne wyzwanie i że proponujemy decyzje, które nie mogą budzić entuzjazmu - oświadczył premier. Podkreślił, że rząd chce poznać podczas debaty te wątpliwości i pytania, które ewentualnie pozwolą zmodyfikować projekt ustawy w sprawie podniesienia wieku emerytalnego albo przygotować inne ustawy towarzyszące zmianom wieku emerytalnego. - Wiemy o tym, że w wyobrażeniach milionów Polek i Polaków ta granica wieku aktywności zawodowej gdzieś tam była zakodowana, planujemy mniej czy bardziej precyzyjnie swoje życie na emeryturze, wiem, że my tą ustawą dość drastycznie wkraczamy w te prywatne plany, marzenia, o spokoju, o emeryturze, o wypoczynku - ocenił premier. Rostowski: Nie mam lepszych pomysłów Ustawa podwyższająca wiek emerytalny nie jest jedynym sposobem na rozwiązanie problemów demograficznych, ale ja lepszych pomysłów nie mam - przyznał minister finansów Jacek Rostowski podczas spotkania z Parlamentarną Grupą Kobiet. - Nie mówię, że ta ustawa w jej obecnej formie jest jedynym wyobrażalnym sposobem na rozwiązanie tego problemu, ale ja, szczerze mówiąc, lepszych pomysłów nie mam. Jesteśmy oczywiście jak najbardziej otwarci na doprecyzowanie i inne, lepsze pomysły - powiedział szef resortu finansów. Mówił, że w ciągu najbliższych lat liczba osób pracujących będzie spadać. Natomiast liczba emerytów będzie się zwiększać. - Te fakty są nieubłagalne (...), przechodzimy z sytuacji, kiedy mamy ponad cztery osoby w wieku produkcyjnym na jednego emeryta w 2010 roku, do dwóch osób (pracujących na emeryta - red.) w 2040 roku. W kolejnych latach ta relacja się pogarsza - podkreślił Rostowski. Dodał, że w takiej sytuacji emerytury w relacji do zarobków osób pracujących muszą maleć. Podkreślił, że projekt ustawy dot. podwyższenia wieku emerytalnego do 67. roku życia nie jest wynikiem obecnych potrzeb budżetu państwa. - W tym roku zlikwidujemy nadmierny deficyt, Komisja Europejska to potwierdziła. Jesteśmy pewni tego faktu, jeśli nie nastąpi jakiś zupełnie nieoczekiwany kataklizm (...) w kolejnych latach będziemy obniżać ten deficyt do poniżej 1 proc. w 2015 roku i dalej utrzymywać przeciętnie na tym poziomie przez kolejne pięć lat - powiedział. Rostowski mówił też, że rząd PO-PSL lub jego następcy mogą obniżyć deficyt finansów publicznych bez podwyższania wieku emerytalnego. Jak wyjaśnił, rząd chce podnieść wiek emerytalny, dlatego że problem pojawi się w perspektywie lat dwudziestych i trzydziestych tego stulecia. Problem - tłumaczył - "odzwierciedlający w pewnym sensie katastrofę demograficzną, o której się mówi". Rostowski mówił też, że zysk z podwyższenia wieku emerytalnego dla finansów publicznych kraju będzie ubocznym efektem. - Gros dodatkowych pieniędzy wynikających z tego, że osoby więcej pracują, będzie wypłacane w wyższych emeryturach (...). Zysk dla finansów publicznych będzie wynikał z tego, że więcej osób pracuje, więcej osób płaci podatki i (...) więcej osób będzie płaciło składki na NFZ - wymieniał Rostowski. Dodał, że w przypadku składek na NFZ będzie to znacząca kwota - w 2040 r. będzie to około 8 mld zł w cenach dzisiejszych. Rostowski wraz z premierem Donaldem Tuskiem wzięli udział w czwartek w konferencji "Praca do 67. życia - szansa, czy zagrożenie", zorganizowanej przez Parlamentarną Grupę Kobiet.