W ten sposób Tusk skomentował w czwartkowej rozmowie z dziennikarzami decyzję prezydenta Lecha Kaczyńskiego o powołaniu Bendera na marszałka seniora Senatu. Szef PO przyznał, że prezydent nie miał innego wyjścia, bo tak stanowi Regulamin Senatu. - Tutaj nie ma mowy o żadnej prowokacji, czy złośliwości. Być może PiS odczuwa satysfakcję z tego powodu, a PO odczuwa z tego powodu dyskomfort, ale trudno, tak się zdarzyło - mówił Tusk. O tym, że decyzja prezydenta w sprawie Bendera jest "prowokacją" i "umyślną zaczepką" mówił w czwartek obecny senator PO Stefan Niesiołowski. - Nie ukrywaliśmy, że sama obecność senatora Bendera w Senacie jest czymś dla nas przykrym, ze względu na jego poglądy, drastyczne w niektórych sprawach, choćby to podejrzenie o kłamstwo oświęcimskie - mówił Tusk. - Wystąpienie pana Bendera jako marszałka seniora nie będzie to budująca chwila, trzeba to będzie przeżyć i możliwie szybko wybrać Bogdana Borusewicza na marszałka Senatu - podkreślił szef PO. Tusk komentując decyzję prezydenta o tym, że marszałkiem seniorem Sejmu będzie Zbigniew Religa (PiS) podkreślił, że szanuje profesora i nie widzi analogii "Bender w Senacie, Religa w Sejmie". Szef PO był pytany, czy senatorowie PO będą na przykład chcieli zbojkotować inaugurację obrad Senatu dokonaną przez Bendera. - Spotkam się z senatorami PO, sytuacja jest nieprzyjemna, ale wolałbym, aby obie izby zainaugurowały swoją pracę nie od konfliktu i demonstracji - odpowiedział Tusk. - Zastanowimy się, w jaki sposób nasi senatorowie powinni się zachować. Ja będę raczej "lał oliwę na fale", choć dla przyzwoitych ludzi ta sytuacja jest krępująca - mówił szef PO. W środę prezydent wyznaczył na 5 listopada pierwsze posiedzenie Sejmu i Senatu. Otworzą je marszałkowie-seniorzy, także wyznaczeni przez prezydenta. Pierwsze posiedzenie Izby Wyższej poprowadzi związany z Radiem Maryja Ryszard Bender, który w kończącej się kadencji był senatorem LPR, a w następnej będzie senatorem PiS. W złożonym w 2000 roku zawiadomieniu do prokuratury Federacja Młodych Unii Pracy napisała, że Bender w audycji z 13 stycznia w Radiu Maryja "publicznie i wbrew faktom" stwierdził: - Oświęcim nie był obozem zagłady, lecz obozem pracy - Żydzi, Cyganie i inni byli tam niszczeni ciężką pracą; zresztą nie zawsze ciężką i nie zawsze byli niszczeni, bo są relacje, iż w obozie posiłki bywały trzy razy dziennie, a chorzy dostawali delikatną zupę, mleko i biały chleb, a Żydzi często pełnili różne funkcje obozowe (np. kapo). - W żadnym razie nie podważam tego, że w Oświęcimiu dokonano ludobójstwa. Tam dymiły krematoria; byłbym fantastą, gdybym twierdził co innego - tłumaczył w 2000 roku Bender. Prokuratura po przeprowadzeniu postępowania sprawę umorzyła.