Tusk mówił, że reformę należy przeprowadzić, aby nie dopuścić do katastrofy. - Jeśli ktoś tego nie zrobi teraz, to będziemy brnęli w katastrofę m.in. finansową, rynku pracy (...) życie na emeryturze przez 30 lat za 800 zł miesięcznie to jest katastrofa. Jeśli my jeszcze bardziej spowodujemy, że ludzie będą pracowali relatywnie krócej i za mizerną emeryturę mieliby długo, długo żyć, to jest nierealne. My nie możemy zgotować ludziom takiego losu za 30 lat - podkreślił szef rządu. Premier odniósł się do wypowiedzi Danuty Wojdat z NSZZ "Solidarność", która mówiła: "przyczyną, problemem i celem tej debaty, jak sam pan premier powiedział, jest zachwiana równowaga między wydatkami a wpływami". Premier odparł, że nic takiego nie mówił. - Na pewno nic nie mówiłem o wpływach i wydatkach, mówiłem tylko o radykalnej zmianie proporcji - długość życia w porównaniu do ilości lat przepracowanych w trakcie naszego przeciętnego życia - tłumaczył. Tusk podkreślił, że tendencja jest "nieubłagana, tzn. od dziesiątek lat stosunek ilości lat, kiedy pracujemy, do ilości przeżytego życia, kurczy się coraz bardziej". - Nie możemy budować naszej polemiki na fałszywych przesłankach (...), nie proponujemy tego rozwiązania (podwyższenie wieku emerytalnego - red.) po to, aby zarobić złotówki w perspektywie naszej kadencji czy kolejnych 10-15 lat do budżetu państwa. W średnim terminie jest to neutralne z punktu widzenia budżetu - powiedział premier. Dodał, że rząd przygotował inne, też czasem bolesne, metody, aby odbudować równowagę budżetową i wyjść z nadmiernego deficytu.