- Z zeznań świadków i z wizytacji na miejscu tragedii wynika, że pilot popełnił błąd - powiedział zastępca Generalnego Inspektora Lotnictwa Cywilnego, Zygmunt Mazan. Wszyscy świadkowie zeznali, że samolot wzniósł się w powietrze, stanął i runął. Nie było słychać i widać jakichkolwiek nienaturalnych odgłosów pracy silnika. Wraz z delegacją leciał do Caracas oficer marynarki wojennej. Prawdopodobne jest, że wenezuelscy piloci chcieli zademonstrować mu możliwości samolotu. Ponieważ śmigło lewego silnika samolotu odpadło, badany jest i ten wątek. Jednak według Mazana, gdyby lewy silnik przestał pracować, samolot runąłby w prawo, a nie w lewo. Wykluczył wady techniczne. Komisja nie stwierdziła też obecności bomby na pokładzie. Często prace komisji badających przyczyny katastrof lotniczych publikowane są nawet po roku od wydarzenia. Aktualnie w Wenezueli przebywają eksperci Pratt&Whitney (producenta silników lotniczych). Jeśli przy ich pomocy nie uda się odczytać zapisów "czarnej skrzynki", Mazan nie wyklucza przewiezienia jej i zbadania w Polsce. Zdaniem Mazana, nadzór lotniczy nie zawiesi lotów polskich samolotów M28 Skytruck. Do tragedii doszło kilkanaście dni temu. Przebywająca w Wenezueli delegacja polska prowadziła rozmowy handlowe na temat dalszych dostaw samolotów z PZL Mielec. 5 członków polskiej delegacji miało odlecieć do Caracas na dalsze rozmowy. W chwilę po starcie samolot runął na ziemię i spłonął. Wraz z Polakami zginęło 8 Wenezuelczyków.