- Jacek J. jest w drodze do domu. Nie wiem, czy trafi do niego dziś, czy jutro, bo obawia się, że tam też czekają na niego dziennikarze. Teraz dam mu trochę spokoju, bo musimy od siebie odpocząć. Myślę, że jeśli będą zażalenia prokuratury, zobaczymy się na kilka dni przed posiedzeniem sądu. Jeśli zażaleń nie będzie, zamierzam się z nim spotkać za dwa-trzy tygodnie - powiedział mec. Tomasz Krzyżanowski. Obrońca Damiana L., mec. Piotr Kruszyński, zapowiedział, że spotka się z nim, jak tylko wypuszczony z aresztu "trochę odpocznie". - Podejrzewam, że to potrwa około tygodnia. Po wypuszczeniu Damiana L. będziemy mogli spokojnie i bez stresu omówić strategię obrony już nie w warunkach aresztu śledczego, ale na przykład w mojej kancelarii - stwierdził. Adwokat zgodził się z argumentacją płk. Sławomira Puczyłowskiego, prezesa Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Ten powiedział w poniedziałek, że według przepisów żołnierze powinni opuścić areszt już w piątek, po otrzymaniu przez obie placówki penitencjarne postanowień sądu wysłanych faksem. Według przedstawicieli aresztów śledczych wypuszczenia z aresztu można, według przepisów, dokonać wyłącznie na podstawie oryginalnych dokumentów. - Prezes sądu ma rację, ale ja rozumiem administrację aresztu - zwłaszcza w sytuacji, gdy był to weekend. Uważam, że prezes powinien wykazać nieco więcej dobrej woli i inicjatywy i w piątek wysłać kuriera z dokumentami do aresztów - stwierdził Kruszyński. Jak dodał, w chwili obecnej trudno mu powiedzieć, czy doszło do bezprawnego pozbawienia wolności. - Nie mogę teraz powiedzieć, czy będziemy wyciągać jakieś konsekwencje - muszę się najpierw skontaktować z klientem - powiedział. W poniedziałek do obu placówek dotarły dokumenty z Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie, na podstawie których można było rozpocząć procedurę wypuszczenia trzech żołnierzy z aresztu. W piątek Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie rozpatrzył wniosek prokuratury o przedłużenie tymczasowego aresztowania dla siedmiu podejrzanych żołnierzy. Sąd uchylił areszt trzem z nich. Damian L. opuścił areszt śledczy bez rozmowy z dziennikarzami. W poniedziałek na ostatnim widzeniu w areszcie odwiedziła go żona. W rozmowie z dziennikarzami wyraziła radość, że mąż będzie przebywał w domu. Jacek J. i Robert B. po wypuszczeniu z aresztu mówili dziennikarzom, że ich zdaniem areszt powinni opuścić wszyscy podejrzani w tej sprawie. Obaj wyrazili nadzieję, że sąd uwzględni złożone przez obrońców zażalenia na piątkowe postanowienie o zastosowaniu aresztu wobec pozostałej czwórki podejrzanych. Chorąży Andrzej O., plutonowy Tomasz B., kapitan Olgierd C. i podporucznik Łukasz B. mają - decyzją Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie - pozostać w areszcie do 13 sierpnia. Nie ma jeszcze decyzji prokuratury w sprawie zażalenia na zwolnienie z aresztu żołnierzy. Jak powiedział Karol Frankowski z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, prokuratura podejmie decyzję w sprawie zażalenia na decyzję sądu po zapoznaniu się z postanowieniem. Zażalenie chcą natomiast złożyć obrońcy żołnierzy pozostawionych w areszcie. Do ostrzału wioski Nangar Khel doszło 16 sierpnia ub. roku. W jego wyniku zginęło ośmioro afgańskich cywili, w tym kobiety i dzieci. Sześciu żołnierzom z 18. bielskiego Batalionu Desantowo- Szturmowego prokuratura zarzuca zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi im kara do dożywocia; jednemu - atak na niebroniony obiekt cywilny, za co grozi do 25 lat więzienia.