Reprezentujący poszkodowanych uważają, że ofiary zostały zapomniane przez władze i instytucje. Wiele spośród poszkodowanych skutki tragedii będzie odczuwało do końca życia. Do katastrofy doszło 28 stycznia 2006 roku podczas wystawy gołębi pocztowych. Pod dachem hali zginęło 65 osób, a ponad 140 zostało rannych. Śledztwo w tej sprawie prokuratura zamknęła w lipcu ubiegłego roku. Oskarżyła 12 osób, m.in. byłych szefów MTK i projektantów hali. Do katowickich sądów wpłynęło dotychczas 71 spraw o odszkodowania, 52 z nich zostały zakończone, 19 spraw nadal się toczy. W zdecydowanej większości stroną powodową jest więcej niż jedna osoba. Łączna kwota żądań wyniosła kilkanaście milionów zł. Sądy zwykle przychylały się do roszczeń, choć zasądzały odszkodowania, zadośćuczynienia i renty w niższej kwocie niż domagali się poszkodowani - od kilku do 250 tys. zł. Sytuacja zasadniczo zmieniła się w czerwcu ubr. Wtedy Sąd Rejonowy w Chorzowie zdecydował, że 8 tys. odszkodowania jednemu z rannych w katastrofie powinna wypłacić nie spółka MTK, której wcześniej wytaczano procesy, ale Skarb Państwa. Przedstawiciel Targów dopiero wtedy złożył bowiem dokument, z którego wynika, że spółka jest dzierżawcą terenu, na którym stała hala, a zatem nie jest samoistnym posiadaczem, lecz zależnym od SP. - Stąd decyzja sądu, że MTK mogą odpowiadać jedynie na zasadzie winy, a w tym konkretnie procesie nie została ona wykazana. Natomiast odpowiedzialność Skarbu Państwa jako posiadacza tego terenu - czyli innymi słowy w tym wypadku właściciela - oparta jest na zasadzie ryzyka - wyjaśnił rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach Krzysztof Zawała. Dodał, że sam fakt bycia posiadaczem jest wystarczający do tego, by państwo odpowiadało za cywilne skutki tragedii. Oparcie pozwu na zasadzie ryzyka jest łatwiejsze dla strony powodowej ? nie musi wykazać odpowiedzialność dzierżawcy, czyli MTK. Decyzję sądu w Chorzowie utrzymał w mocy katowicki sąd okręgowy. Nie oznacza to, że wcześniej zakończone prawomocnie procesy przeciwko MTK nie są wykonywane, spółka płaci świadczenia odszkodowanym. Jednak zdaniem prawników, teoretycznie nie można wykluczyć, że będzie próbowała je podważyć i zwrócić się o wznowienie postępowania. Nie jest jednoznaczne, kiedy upływa trzyletni termin przedawnienia składania roszczeń. Zgodnie z przepisami możliwość składania pozwów mija po trzech latach od dnia, w którym poszkodowany dowiedział się "o szkodzie i o osobie obowiązanej do jej naprawienia". Zwłaszcza te druga część przepisu może być w różny sposób interpretowana - oceniają prawnicy. Po 28 stycznia to sami poszkodowani będą musieli wykazać, że sprawa się nie przedawniła. Dlatego łatwiej będzie im dochodzić roszczeń jeśli zmieszczą się w trzyletnim terminie. Aby uniknąć komplikacji związanych z ewentualnym przedawnieniem reprezentujący część poszkodowanych zamierzają w najbliższych dniach złożyć tzw. zawezwania do próby ugodowej przeciwko Skarbowi Państwa. Katowickie stowarzyszenie "Wokanda" ma w przyszłym tygodniu złożyć takie dokumenty w imieniu 40 osób, ale ? jak mówi prezes stowarzyszenia Marcin Marszołek - lista nie jest zamknięta i w ostatnich dniach zgłaszają się kolejne osoby. Według Marszołka, z roszczeniami przeciwko państwu ma wkrótce wystąpić także kancelaria z Katowic, która reprezentuje 30 osób i kancelaria z Wybrzeża. Łączna kwota tych roszczeń to według wyliczeń szefa "Wokandy" 18 mln zł. W ocenie stowarzyszenia, z punktu widzenia poszkodowanych lepiej, by adresatem żądań był Skarb Państwa, w tym przypadku reprezentowany przez prezydenta Chorzowa. Jednak przedstawiciele prezydenta wypowiadali się na ten temat negatywnie. - Wiadomo to chociażby z prasy i wypowiedzi przedstawicieli urzędu miejskiego, a także pism procesowych, które otrzymujemy w innych sprawach (...) Twierdzą, że nie są samoistnym posiadaczem budynku, ale MTK - powiedział prezes "Wokandy". - Zdaje się, że wszyscy zapomnieli o tej tragedii sprzed trzech lat. Wszyscy obiecywali wtedy pomoc i chcieli pomóc. Dzisiaj okazuje się, że nie ma winnego. Mimo wielkich obietnic decydentów ludzie nie doczekali pieniędzy i muszą o nie walczyć - podsumował Marszołek. Jeżeli państwo nie zgodzi się na zawarcie ugody - a wszystko na to wskazuje - poszkodowanym pozostanie wytaczanie procesów. Poszkodowani i rodziny ofiar będą też mogli wystąpić z powództwami cywilnymi w procesie karnym w sprawie katastrofy, który ma wkrótce ruszyć przed katowickim sądem okręgowym. Takich świadczeń można się domagać od konkretnych oskarżonych, jeśli zostanie wykazane, że to ich zaniedbania przyczyniły się do katastrofy. Katowicka prokuratura okręgowa zamknęła śledztwo w tej sprawie w połowie lipca tego roku. Oskarżyła 12 osób. M.in. b. szefów spółki MTK, projektantów hali i szefów firmy, która była generalnym wykonawcą obiektu. Jedna z osób, której przedstawiono zarzuty, złożyła chęć dobrowolnego poddania się karze. Z ustaleń dochodzenia wynika, że na tragedię złożyły się błędy i zaniechania w fazie projektowania i budowy hali, a także jej użytkowania i nadzoru nad budynkiem. Z opinii biegłych wynika, że główną przyczyną katastrofy były błędy w projekcie wykonawczym pawilonu. Odbiegał on znacząco od sporządzonego prawidłowo projektu budowlanego. Aby ograniczyć koszty, projektanci błędnie określili współczynnik kształtu dachu, błędnie też zaprojektowali przykrycie dachowe i słupy podtrzymujące konstrukcję. Dwaj projektanci hali odpowiedzą za umyślne sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy oraz samej katastrofy. Obu im grozi najsurowsza kara - do 12 lat więzienia. Trzeci, niezależny projektant, który miał weryfikować projekt wykonawczy, odpowie przed sądem za nieumyślne sprowadzenie katastrofy. Z ustaleń śledztwa wynika, że mimo wielu alarmujących sytuacji, kierownictwo MTK lekceważyło zagrożenie. Po katastrofie okazało się, że na dachu pawilonu zalegała gruba warstwa śniegu. Byli szefowie MTK odpowiedzą za umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy oraz nieumyślne doprowadzenie do niej. Inni oskarżeni to m.in. szefowie firmy, która była generalnym wykonawcą hali. W procesie odpowiedzą też koordynator techniczny MTK i powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Chorzowie. Z ustaleń śledztwa wynika, że w dniu katastrofy w pawilonie było 1329 osób, wszystkie one mają status pokrzywdzonych. W chwili gdy dach runął, wewnątrz było około tysiąca osób. Spośród ponad 140 rannych 26 osób doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.