Trzaskowski zaznaczył, że ratusz od samego początku reagował na pomysły ambasady rosyjskiej, żeby czcić Dzień Zwycięstwa. - Mówiliśmy o tym jasno, że po pierwsze tego typu pomysły noszą znamiona prowokacji - wiadomo, w jak trudnym momencie historycznym żyjemy. Odradzaliśmy tego typu manifestacje, ale również ostrzegaliśmy, że są różnego rodzaju emocje - zaznaczył Trzaskowski. - Ale od tego jest policja, żeby nie tylko zapewnić odjazd czy dojazd ambasadora, tylko żeby w takim momencie go bronić. Bo mimo wszystko kwestie związane z ochroną dyplomatów są w tym momencie nadrzędne - dodał. - Ubolewam, że doszło do tego typu sytuacji, dlatego my od samego początku mówiliśmy, że niestety w momencie agresji, gdy giną tysiące ludzi, kiedy Rosja prowadzi tak agresywną politykę, to sam ambasador powinien się zastanowić nad tym, jakie skutki mogą mieć jego pomysły. Przecież chciał robić dużą demonstrację - powiedział Trzaskowski. - Ale prawo dyplomatyczne jest święte i trzeba go przestrzegać - podkreślił. Prezydent Warszawy pytany był też o to, czy ambasador Rosji powinien zostać wydalony z Polski. - To jest pytanie, jak powinna się zachować polska dyplomacja. Czy jest rzeczywiście miejsce na to, żeby ambasador Rosji dalej w Polsce przebywał, czy chcemy mieć jakikolwiek kontakt z reżimem, który dopuszcza się zbrodni wojennych? - odpowiedział Trzaskowski. - To jest pytanie, na które Ministerstwo Spraw Zagranicznych powinno odpowiedzieć - podsumował. Incydent z udziałem ambasadora Rosji Rosyjski ambasador Siergiej Andriejew wraz z delegacją przybył w południe pod Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie. Chciał tam złożyć kwiaty, ponieważ 9 maja Rosja obchodzi Dzień Zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami. Demonstranci z ukraińskimi i polskimi flagami uniemożliwili Andriejewowi przejście pod miejsce upamiętnienia radzieckich żołnierzy, wznosili antyrosyjskie hasła i oblali ambasadora czerwoną substancją. Rosyjski dyplomata wrócił do służbowego auta. Na miejscu obecni byli policjanci. - Po tym wydarzeniu umożliwiliśmy bezpieczny odjazd ambasadora z tego terenu - podkreślił w poniedziałek rzecznik Komendy Stołecznej Policji kom. Sylwester Marczak. Jak zaznaczył, działania policji podejmowane był już od wcześniejszych godzin. - Wyjazd ambasadora nie zakończył naszych działań na terenie mauzoleum. One cały czas trwały, bo emocje nie schodziły z uczestników, zarówno z jednej jak z drugiej strony - dodał rzecznik KSP. Podkreślił, że emocje wiązały się z tym, co się dzieje na terenie Ukrainy; w zdarzeniu uczestniczyły kobiety, które są bezpośrednio nimi dotknięte. - Z naszej strony wykonano szereg czynności. Nie różnią się one od czynności, które wykonujemy przy innych tego typu wydarzeniach - powiedział Marczak. - Po ich wykonaniu przyjdzie czas na głęboką analizę tego, co zostało wykonane i oczywiście wszystko zostanie poddane analizie prawno-karnej z naszej strony - dodał.