Drażnić konserwę zawsze jest miło. Zawsze fajnie popatrzeć, jak obrażeni bigoci demonstracyjnie wychodzą ze spektaklu krzycząc: "Hańba!". Spektakl był idealną odtrutką na napompowany, arogancki i niedialogowy "patriotyzm" rządów PiS-u i LPR-u. Wtedy ludzie łaknęli świeżego powietrza. Teraz i atmosfera jest nieco bardziej luźna i dystansu można nabrać. Z tej perspektywy panaklatowa przez "Trylogię" galopada wydaje się po prostu nieco naciągana i niedopracowana. Owszem, pomysł, żeby polskich bohaterów narodowych pokazać jako wariatów - efektowny, ale czy przypadkiem nie za prosty i oczywisty? Czy jazda na przełaj przez najważniejsze wątki "Ogniem i mieczem", "Potopu" i "Pana Wołodyjowskiego" nie zaczyna przypominać w pewnym momencie jednego z polskich kabaretów, który od czasu do czasu nabija się z polskiej literatury i historii? Niektóre rozwiązania wydają się klecone na kolanie i banalne (Azja zabijający strzałem w tył głowy ochoczo podstawiających się pod lufę bohaterów), inne - z kolei - wydają się świetne (bohaterowie "pędzą na koniach" w rzeczywistości podskakując na szpitalnych łóżkach w rytm migających stroboskopów i ostrego techno, przypisanie poszczególnym rolom aktorów zupełnie nie pasujących do masowych wyobrażeń. Kmicica - na przykład - gra Krzysztof Globisz). Ale wydaje się, że zamiast - po prostu - robić z "Trylogii" jej "streszczenia na jaja", można było skoncentrować się na jej naprawdę pokręconych wątkach. A jest ich pod dostatkiem. Jak to w "Ogniem i mieczem" ksiądz Jaskólski, co "okrutnie z guldynki strzela", do Kozaków co prawda nie palił, "boć zawsze chrześcijanie, choć Bogu dyzgusta czynią", ale do Tatarów "nie zdzierżył", a Zagłoba żałował, że "całe duchowieństwo takie nie jest". Jak to Kmicic w "Potopie" (już po powrocie na jasną stronę mocy) szedł przez Prusy i wsie katolickie zostawiał w spokoju, a protestanckie palił. Jak ten sam Kmicic Eskimosa, który w szwedzkich wojskach pomocniczych służył za kark wziął jak kociaka i żałował, że mu go Carolus Gustavus nie podarował, bo wtedy kazałby go wypchać i postawić w kościele w Orszy, gdzie "pośród innych osobliwości strusie jaje się znajduje". W "Trylogii" jest - jak się wydaje - potencjał na co najmniej jeszcze kilka sztuk. Równie długich.