Donald Tusk mówi, że oddanie Platformie resortu spraw wewnętrznych będzie "testem dobrej woli" PiS. Jednak Jarosław Kaczyński nie pozostawia złudzeń, że jego partia z MSWiA nie zrezygnuje. Obaj panowie spotkali wieczorem, ale kryzys koalicji jest wyraźny, tym bardziej, że punktem zapalnym jest także sprawa wyboru marszałka Sejmu. Spór o MSWiA... Dziś po raz kolejny spotkali się desygnowany przez PiS na premiera Kazimierza Marcinkiewicz i kandydat PO na wicepremiera Jana Rokita. - Po raz pierwszy dostałem od premiera Marcinkiewicza propozycję podziału resortów. Nie jest ona w pełni dla nas satysfakcjonująca - powiedział po tej rozmowie Rokita. Marcinkiewicz ujawnił potem, że zaproponował Rokicie, aby w przyszłym rządzie Platforma objęła 8 z 16 resortów. Jak powiedział Marcinkiewicz, PiS zaproponowało PO ministerstwa: spraw zagranicznych (po połączeniu z Urzędem Komitetu Integracji Europejskiej), obrony narodowej, finansów lub skarbu, gospodarki, rozwoju, zdrowia, edukacji i sportu. Marcinkiewicz uważa, że zaproponowany przez niego podział ministerstw między PO a PiS oznacza równowagę między tymi partiami, nawet "ze wskazaniem na PO". Dodał, że "otrzymuje uwagi ze strony kolegów z PiS, że uczynił przechył w stronę Platformy". Pytany, jaki resort zaproponował Rokicie, Marcinkiewicz odpowiedział, że "jest osiem resortów do wyboru". Dodał, że zaproponował również, "aby w czterech resortach, które są dla państwa niezmiernie istotne, była większa równowaga pomiędzy koalicjantami i żeby koalicjant miał w tych resortach sekretarza stanu". Chodzi o MSZ, MSWiA, MON i resort finansów. Wśród propozycji PiS nie ma jednak resortu spraw wewnętrznych i administracji. Tymczasem szef PO Donald Tusk powiedział, że jeśli PiS na serio myśli o koalicji rządowej, to "testem dobrej woli" byłoby, gdyby Rokita został wicepremierem oraz ministrem spraw wewnętrznych i administracji. - Efektem negocjacji musi być w przypadku PO i PiS równowaga. Nie będzie równowagi, będzie rząd mniejszościowy lub rząd złożony z innej koalicji - podkreślił Tusk. Pytany, czy równowaga oznacza, że szefem MSWiA zostanie Rokita, odparł, że "dokładnie tak". Stanowisko PiS jest jednak w tej kwestii równie zdecydowane. Szef partii, Jarosław Kaczyński, powiedział wieczorem, że w sprawie "oddania" PO tego resortu "nie ma żadnej możliwości rozmowy". ... i o marszałka Sejmu Kolejną przyczyną kryzysu w rozmowach o rządzie jest spór o marszałka Sejmu. Rano pojawiły się zrazu nieoficjalne, ale potem potwierdzone przez szefa PSL, Waldemara Pawlaka, informacje, że PiS jest gotowe poprzeć kandydaturę polityka Stronnictwa, Józefa Zycha, na marszałka Sejmu. Rokita zapowiedział jednak wyraźnie, że PO nie poprze ewentualnej kandydatury Zycha. - Platforma nie poprze kandydatury z PSL. Nie ma takiego zwyczaju, żeby najmniejszy klub parlamentarny wskazywał kandydata na marszałka. Taki zwyczaj nie wydaje się nam dobry - powiedział polityk PO. Szef klubu PiS Ludwik Dorn stwierdził jednak, że jego ugrupowanie "ma zapewnienie różnych klubów", iż poprą Zycha. Dyskusje na ten temat uciął jednak wieczorem sam Zych, który oświadczył, że w obecnej sytuacji nie zgadza się na kandydowanie. Wcześniej Marcinkiewicz powiedział, że jest przekonany, iż w środę zostanie wybrany marszałek Sejmu. Jego zdaniem, będzie to lider PO Donald Tusk. Szef Platformy mówił jednak wcześniej, że nie jest zainteresowany tym stanowiskiem. PO wysunęła już w zeszłym tygodniu kandydaturę Bronisława Komorowskiego na marszałka. Wieczorem Tusk potwierdził, że nic się w tej kwestii nie zmieniło. Szef klubu parlamentarnego PiS Ludwik Dorn oświadczył jednak w odpowiedzi, że kandydatura Komorowskiego na marszałka Sejmu jest dla PiS "nie do zaakceptowania". Gorączkowe dyskusje Przez cały dzień trwały gorączkowe dyskusje wewnątrzpartyjne. Kilkakrotnie w ciągu dnia obradował zarząd PO. Wieczorem spotkał się też klub PO, który wybrał Tuska na swojego szefa. W tym samym czasie zebrał się - z udziałem prezydenta-elekta Lecha Kaczyńskiego - klub parlamentarny PiS. Późnym wieczorem spotkali się Donald Tusk, Jarosław Kaczyński i Kazimierz Marcinkiewicz. Rozmowa miała dotyczyć ułożenia relacji pomiędzy PO i PiS, kwestii związanej z tworzeniem koalicji rządowej oraz stanowiska marszałka Sejmu. Zdaniem Tuska, najpóźniej w środę rano będzie wiadomo, czy koalicja powstanie. Z kolei Rokita mówi o piątku jako ostatecznym terminie ustaleń w tej sprawie. Niezmiennym optymistą jest Marcinkiewicz. - Wielkie rzeczy rodzą się tylko w bólach - powiedział wieczorem pytany, czy nie obawia się trudności w powołaniu rządu. Jedna dobra wiadomość Jak na razie jednak jedyna dobra wiadomość z frontu koalicyjnych rozmów jest taka, że zbliżają się do końca prace zespołów ekspertów obydwu partii, które ustalają rozbieżności programowe. Po południu pojawiły się co prawda informacje o zawieszeniu prac, ale szybko okazało się, że było to nieporozumienie. Marcinkiewicz powiedział wieczorem, że z informacji, które otrzymuje od członków zespołów ekspertów PO i PiS pracujących nad programem rządu, wynika, że jest więcej wspólnych uzgodnień, niż wcześniej przypuszczano. - Pewnie około 10 proc. spraw będzie nas różniło. W sprawach tych podejmiemy decyzje polityczne - powiedział Marcinkiewicz, który dodał, że w środę rano wspólnie z Rokitą podsumuje prace wszystkich zespołów ekspertów. Dodał, że jeśli program będzie ustalony, sprawa utworzenia koalicji "będzie się opierała tylko na propozycjach składu personalnego i rozdziału ministerstw". Na razie wygląda jednak na to, że właśnie podział stanowisk może okazać się największą przeszkodą w sfinalizowaniu rozmów i powołaniu nowego rządu.