Dominiki i Tomka szuka już policja, szukali także jasnowidze. W związku z tym, że nastolatkami zainteresowały się media, na policję zaczęły spływać liczne informacje od ludzi, którzy rzekomo widzieli Dominikę i Tomka. Policjanci zamierzają sprawdzić czy młodzi nie uciekli na Słowację. Takie przypuszczenie pojawiło się po tym, gdy na policję zgłosił się zakopiański "busiarz", który podobno zawiózł parę na przejście graniczne w Łysej Polanie. Ucieczkę nastolatków stanowczo zakwestionował jednak detektyw Rutkowski: - Według mojej oceny jest to po prostu bzdura. Nie były to dzieci, które mogły uciekać z domu robiąc sobie zabawę z rodziny i z ludzi którzy ich poszukują. Rutkowski przypomniał też, że nie jest to pierwsze niewyjaśnione zaginięcie w Zakopanem. - Dworzec kolejowy PKP nie jest dworcem, na którym ginie pierwsza osoba. Są oczywiście zaginięcia, o których nie było tak głośno. Także to musimy wziąć pod uwagę. Według mnie nie jest to zaginięcie, które jest spowodowane z ich woli - powiedział Rutkowski. Wiadomo jednak na pewno, że Dominika i Tomek mieli przy sobie paszporty. Policja więc jeszcze w tym tygodniu pojedzie do Popradu, by tam szukać zaginionych. Dominika i Tomek przyjechali do Zakopanego 28 grudnia. Wynajęli pokój w prywatnej kwaterze. Z rodziną kontaktowali się po raz ostatni w Nowym Rok. Zapowiadali powrót do domu na drugi dzień. Od tego czasu ślad po nich zaginął.