Doroczne liczenie żubrów w Puszczy Białowieskiej przeprowadzane jest zawsze zimą. Pracownicy parku narodowego, leśnicy i naukowcy wykorzystują nie tylko to, że zwierzęta zbierają się w większe grupy w miejscach dokarmiania, ale też mogą wytropić po śladach na śniegu pojedyncze sztuki. Brak śniegu i dodatnie temperatury w regionie sprawiały, że zwierzęta same wciąż znajdowały pokarm w lesie i nie korzystały z dokarmiania, więc liczenia nie można było zacząć. Sytuacja zmieniła się, gdy pojawił się mróz, a w ostatnich dniach - również opady śniegu. Dr Katarzyna Daleszczyk, p.o. nadleśniczego ośrodka hodowli żubrów Białowieskiego Parku Narodowego powiedziała PAP, że żubry zaczęły przychodzić w miejsca dokarmiania, w których przy cieplejszej pogodzie jeszcze się nie gromadziły. "Widzimy, że jest już znacznie więcej żubrów przy miejscach dokarmiania. W niektórych mieliśmy nawet po trzydzieści parę sztuk tam, gdzie poprzednio nie było nic, albo było do dziesięciu zwierząt" - powiedziała dr Daleszczyk. Zaznaczyła, że w inwentaryzacji chodzi nie tylko o policzenie populacji w sztukach, ale poznanie jej struktury, tzn. ile jest dorosłych samców i samic, cieląt urodzonych w 2017 roku, oraz tzw. młodzieży (2-3-latków). Na bieżąco jest prowadzony monitoring w terenie, by poznać skład grup, które gromadzą się w miejscach dokarmiania. Dr Daleszczyk zwróciła uwagę, że część żubrów wychodzi poza puszczę, na tereny otwarte - również te zwierzęta trzeba policzyć. Jeśli pogoda się utrzyma, takie jednoczesne liczenie w wielu miejscach przeprowadzone powinno być na przełomie stycznia i lutego. Wtedy też znany będzie jego wynik, czyli stan liczebny populacji na koniec 2017 roku. Na koniec 2016 roku w polskiej części Puszczy Białowieskiej żyło na wolności blisko 600 żubrów - taki wynik przyniosła inwentaryzacja przeprowadzona poprzedniej zimy. Takie doroczne liczenia mają pokazywać tendencje, tzn. czy stado się powiększa, w jakim tempie to się dzieje, oraz jaka jest struktura i kondycja zdrowotna populacji.