Lekarze z PZ odpowiadają, że minister wziął pacjentów jako zakładników i że są gotowi do rozmów, jeśli tylko będzie wola strony rządowej. W związku z brakiem porozumienia resortu zdrowia z Porozumieniem Zielonogórskim (skupiającym lekarzy rodzinnych) ws. kontraktów na 2015 r. część lekarzy po 1 stycznia nie otworzyła swoich przychodni i gabinetów. Punktami spornymi są m.in. nowe obowiązki lekarzy rodzinnych związane z wejściem w życie pakietu onkologicznego oraz sposób finansowania POZ. Premier Ewa Kopacz wezwała w niedzielę ministra zdrowia na rozmowę do KPRM. Spotkanie trwało ponad 1,5 godziny; po nim Arłukowicz powiedział, że premier została poinformowana o stanie zabezpieczenia pacjentów w tych powiatach, w których lekarze zamknęli gabinety. Z danych podanych przez ministra wynika, że obecnie umowy z NFZ ma podpisanych 85 proc. lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej i 79 proc. przychodni POZ. Minister podkreśla, że nie będzie negocjacji z lekarzami z PZ, dopóki stosują szantaż, wykorzystując pacjentów. "Jesteśmy otwarci na spotkania, ale warunkiem jest otwarcie przychodni" - zaznaczył. Po raz kolejny zwrócił się do pacjentów, by zmienili swoich lekarzy rodzinnych, jeśli nie mogą liczyć na ich pomoc. "Lekarz rodzinny, który co roku straszy zamknięciem przychodni, pomylił misję lekarza z biznesmena" - mówił Arłukowicz. Minister podkreślił, że PZ domaga się zwiększenia nakładów na POZ - o 2 mld zł, podczas gdy resort zaproponował o ponad 1,1 mld zł. Lekarze PZ "w sposób brutalny walczą o pieniądze dla siebie", nie podejmiemy decyzji o zabraniu tych pieniędzy innym pacjentom - zaznaczył. Minister zapowiedział, że w niedzielę NFZ będzie pracować do północy, i będzie tak pracować do czasu, aż ci lekarze, którzy nie podpisali umów, zdecydują się to zrobić. "Wygląda na to, że minister wziął pacjentów - zakładników na wojenkę z Porozumieniem Zielonogórskim; bardzo nas ten fakt smuci, że pan minister dla własnej ambicji nagle angażuje w konflikt naszych pacjentów" - mówił szef PZ Jacek Krajewski, odnosząc się do zarzutów Arłukowicza. Zapewnił, że w negocjacjach PZ i MZ nie było nigdy problemu 2 miliardów złotych. "Nie jesteśmy biznesmenami, jesteśmy lekarzami" - podkreślił. Krajewski wskazał, że postulaty PZ to m.in. zniesienie limitów onkologicznych, likwidacja możliwości jednostronnej zmiany umów, przywrócenie dotychczasowego sposobu finansowania leczenia chorych na cukrzycę i z chorobami układu krążenia (3-krotna stawka) oraz przywrócenie prawa do wizyt u dermatologa i okulisty bez skierowania. Jak podkreślił, lekarzom chodzi o zlikwidowanie kolejek do POZ, podczas gdy działania ministra zmierzają do wydłużenia ich. Lekarze POZ, m.in. z woj. opolskiego, którzy nie podpisali umów na 2015 r., zaapelowali do swoich pacjentów o wsparcie i zrozumienie. "Od wielu lat troszczymy się o Państwa zdrowie. Dziękujemy za zaufanie, jakie Państwo nam okazali, wybierając nas jako swoich lekarzy, jako swoją przychodnię. Obecnie stanęliśmy przed obowiązkiem potwierdzenia, że na to zaufanie zasłużyliśmy. Z uwagi na Państwa dobro nie mogliśmy podpisać przedstawionych umów, które są niebezpieczne dla Państwa - dlatego przychodnie nie są otwarte" - napisali sygnatariusze pisma. Zdaniem Naczelnej Rady Lekarskiej, odpowiedzialność za chaos związany z wprowadzeniem źle przygotowanego pakietu onkologicznego ponosi wyłącznie kierownictwo ministerstwa zdrowia, które przy opracowywaniu przepisów od początku ignorowało głos środowisk medycznych. NRL wyraziło "stanowczą dezaprobatę dla działań ministerstwa zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia w związku z wprowadzeniem tzw. pakietu onkologicznego". Do Biura Rzecznika Praw Pacjenta wpłynęło dotąd ok. 300 sygnałów o ograniczonym dostępie do świadczeń zdrowotnych. Problemy sygnalizowane przez pacjentów dotyczą m.in. informacji o miejscu, gdzie mogą uzyskać świadczenia w sytuacji, gdy ich przychodnia jest nieczynna, szczepienia dziecka oraz uzyskania dostępu do dokumentacji medycznej lub zaświadczenia o leczeniu.