- Jak dotąd nie znaleźliśmy ani jednego produktu, który mógłby zawierać niebezpieczną melaminę - zapewnia "Polskę" rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar. Afera ze skażonym chińskim mlekiem dla niemowląt wybuchła tydzień temu, kiedy okazało się, że aż u 158 z pośród chorych zdiagnozowano ostrą niewydolność nerek. Choroba ta to wynik zatrucia melaminą, którą wykryto w mleku modyfikowanym aż 69 marek 22 firm. Są to m.in. produkty firmy Sanlu. Dziś liczba ofiar zatrucia skażonym mlekiem, według doniesień władz w Pekinie, doszła do 54 tys. Z tego 104 dzieci znajduje się w stanie określanym przez lekarzy jako ciężki. Czworo dzieci zmarło. Teoretycznie na terenie Unii Europejskiej nie powinno być skażonych produktów. - Od razu po wybuchu afery w Chinach Komisja Europejska zapewniła, że do żadnego z krajów wspólnoty nie importuje się mleka modyfikowanego z Chin- tłumaczy Bondar. Może się jednak zdarzyć, że produkty te zostały sprowadzone do Europy nielegalnie. Prawdopodobieństwo jest spore, ponieważ chińskie mleko jest dużo tańsze od jego europejskich odpowiedników. - Dlatego szczególnie dokładnie sprawdzamy bazarki, targowiska, bo jeśli jest gdzieś w Polsce sprzedawane, to właśnie tam - mówi dziennikowi "Polska" Bondar. Inspektorzy pod lupę wzięli także zakłady przetwórstwa spożywczego. - Przy okazji rutynowych kontroli dokładnie sprawdzamy, czy firmy używające mleka w proszku, mają na niego odpowiednią dokumentację - tłumaczy Bondar. Rzecznik zapewnia, że jak dotąd w Polsce nie znaleziono żadnego mleka niewiadomego pochodzenia.