W kwietniu mieliśmy przyjemność wziąć udział w konferencji górniczej, którą zawsze uznajemy za bardzo pożytecznie spędzony czas, a to z tego powodu, że przez kilka dni możemy słuchać fascynujących opowieści o kopalniach w gronie podobnych fascynatów jak my - miło jest wszak widzieć, że człowiek nie jest sam w swoim "szaleństwie". Prócz znakomitych wykładów i prezentacji jest jeszcze jedna zaleta tych zacnych imprez, polegająca na tym, że człowiek ma możliwość bytności w tak zwanych kuluarach, gdzie za każdym razem poznajemy nowych, ciekawych ludzi. Podobnie było i w tym roku, ponieważ podczas jednej z przerw pomiędzy wykładami poznaliśmy p. Kajetana D'Obyrna, prezesa wielickiej kopalni, człowieka bardzo sympatycznego i pomocnego. Złożyło się tak, że wraz z kolegami opowiadał on o pewnym projekcie powstającym w podziemiach kopalni soli, projekcie, który wprowadza nowy produkt turystyczny w ofercie kopalni. Zagadnęliśmy p. Kajetana o możliwość obejrzenia tej trasy, zanim jej podwoje otworzą się dla ogółu turystów. Pan Kajetan był oczywiście niezawodny. Przekazał kontakt do kopalni i obiecał pomóc. Nie czekaliśmy długo i na wskazany adres zadzwoniliśmy już tego samego popołudnia. - Oczywiście, Panowie - powiedział miły głos w słuchawce. - Przyjeżdżajcie, zorganizujemy wejście. Pod koniec maja przyjechaliśmy z przyjaciółmi na zalany słońcem parking w pobliżu szybu Św. Kingi. Jest nas czwórka plus tobołki i sprzęt. Na miejscu czeka już nasz przewodnik Wiesław, wysoki i sympatyczny gość. Chwytamy za worki, aparaty i kaski. - Wasze kaski nie będą potrzebne - powstrzymuje nas Wiesław. - To czynna kopalnia. Za chwilę dostaniecie cały górniczy osprzęt. Ruszamy za przewodnikiem przez plac w stronę przebieralni. Zatrzymujemy się na chwilę u dyżurnego, gdzie musimy wpisać się na listę obecności i pobrać lampę z akumulatorami. Dyżurny sprawdza solennie, czy wpisujemy wszystkie dane i sięga po górnicze marki za swoimi plecami. Zostają po nich puste miejsca na tablicy. To nasz "bilet" do szczęśliwego powrotu: kto nie "rozliczy" się z tej niepozornej blaszki w określonym czasie, zostanie uznany za zaginionego i rozpocznie się akcja ratownicza. Blaszki lądują bezpiecznie w głębokich kieszeniach. Przez następne kilka minut jesteśmy instruowani, co nam może hipotetycznie zagrozić w podziemiach kopalni. To część szkolenia BHP, który przeprowadza z nami doświadczony górnik. To akumulator, to lokalizator, tu pochłaniacz tlenku węgla, to trzeba otworzyć, tu zamknąć... Jeśli nie zrobimy jednej rzeczy - zemdlejemy. Jeśli nie zrobimy innej - zaczadzimy się. W razie nieszczęśliwego zdarzenia jak pożar - zawieszony na naszych szyjach osprzęt ma nam uratować życie. Ewentualnie - przedłużyć. Na wszelki wypadek uśmiechamy się do Św. Kingi wymalowanej na obrazie przy dyżurce. Szczęśliwie, dramatyczne wypadki zdarzają się stosunkowo rzadko w Kopalni Soli. Schodzimy po schodach do szybu windowego. Klatka otwiera się ze szczękiem, wchodzimy do środka i ściskamy się wszyscy w niewielkiej przestrzeni. Winda spada w dół ciemnym i wilgotnym szybem. Rozlegają się dzwonki sygnalisty, gdy lądujemy na dole. Musimy teraz przejść kilkaset metrów znaną powszechnie Trasą Turystyczną, mijając nieco zdziwionych turystów. - Tędy Panowie - instruuje Wiesław, mknąc żwawo chodnikiem. - To te drzwi. Wchodzimy do niedostępnej jeszcze ogółowi Trasy Górniczej. Jakiś czas temu Kopalnia Soli "Wieliczka" S.A. podjęła wyzwanie udostępnienia kolejnych zabytkowych wyrobisk turystom. Wybrano do tego celu fascynujące podziemia poziomu I i II kopalni, gdzie eksploatowano sól zieloną od XV do XIX wieku, i które są jednymi z najstarszych w kopalni. Na stronie internetowej kopalni można odnaleźć informację, że "Trasa Górnicza to nowy, innowacyjny, multisensoryczny szlak w kopalni (...) skierowany do tych ciekawych świata, zainteresowanych tajemnicami podziemi, którzy lubią niekonwencjonalne sposoby zwiedzania (...)". W założeniu trasa ma oferować niespotykane dotąd w podziemnej turystyce wrażenia: "...wrażenie tlącego się jeszcze po pożarze ognia, zmierzenie poziomu metanu, przeciąganie wózka lub psa węgierskiego, nauka podstawowych komunikatów podczas porozumiewania się przez rurociągi to wciąż nie wszystko! Dzięki platformie wibracyjnej można poczuć jak trzęsie się ziemia, a przede wszystkim, jak na prawdziwego górnika przystało, każdy ma szansę wykuć sól i stać się jej właścicielem...". My dzisiaj nie zmierzymy jeszcze poziomu metanu i nie potrzęsiemy się na platformie, spróbujemy natomiast uchwycić najciekawsze miejsca nowej górniczej trasy. Znajdujemy się w podłużni "Klemens". Chodnik ma prawie 250 m długości i powstał w latach 30. XIX w. jako jeden z ważniejszych traktów transportowych i komunikacyjnych poziomu I kopalni. Na całej jego długości mijamy różne rodzaje obudowy górniczej, od całodrzewnej, przez odcinki, które są wzmocnione odrzwiami, do fragmentów bez żadnych zabezpieczeń. Jest sucho, i bez wody widać, że wciąż trwają prace udostępniające wyrobiska. Dochodzimy do skrzyżowania z poprzecznią "Karol" i skręcamy w lewo. - Pierwsza ciekawostka przed nami - mówi Wiesław. - Wejdziemy do komór, których początki sięgają XVII wieku. Przed nami komora "Rzepki". Wejście do niej prowadzi pomiędzy ogromnymi kasztami - drewnianą obudową charakterystyczną dla wielickiej kopalni.