Przypomnijmy, że do wypadku doszło w poniedziałek na ul. Piotrkowskiej w Łodzi rejonie ul. Radwańskiej i Brzeźnej. Według policji tramwaj linii 16, jadący w kierunku centrum, nie zatrzymał się na przystanku i wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Na przejściu dla pieszych potrącił trzy kobiety, dwie z nich - w wieku 72 i 77 lat - zginęły na miejscu, jedną w stanie ciężkim przewieziono do szpitala. Kobieta miała wielonarządowe obrażenia. Lekarze kilka dni walczyli o jej życie. W czwartek Joanna Kącka z łódzkiej policji poinformowała, że kobieta zmarła. Dodatkowo tramwaj uderzył w jadącego prawidłowo opla, którego kierowca także został hospitalizowany. Opel uderzył w inne auto. Po zderzeniu motorniczy zatrzymał tramwaj dopiero po przejechaniu kilkuset metrów. Mężczyznę zatrzymano. Jak się okazało, kierował pojazdem, mając w organizmie ponad 1,2 promila alkoholu. Piotr M., motorniczy, który doprowadził do tragicznego wypadku, zeznał w prokuraturze, że pił alkohol w czasie pracy. Po butelkę miał sięgać na pętlach tramwajowych - na łódzkich Kurczakach i w Zgierzu. Zatrzymany alkohol kupił w sklepie koło pętli tramwajowej, co zarejestrowały sklepowe kamery monitoringu. Prokuratorzy informują, że zatrzymany pił z powodu "problemów osobistych". Piotr M. powiedział, że wypił około pół litra 36-procentowego alkoholu. Przypomnijmy, że monitoring uchwycił też moment samego wypadku. Rozpędzony tramwaj przejeżdża na czerwonym świetle i z impetem taranuje samochód osobowy - tyle udało się zarejestrować kamerom zainstalowanym przy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi. Motorniczy, który spowodował wypadek, usłyszał już zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku w stanie nietrzeźwości. Grozi mu do 12 lat więzienia. "Nadal niewyjaśniony jest ostateczny przebieg zdarzenia" Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania przyznał, że nadal niewyjaśniony jest ostateczny przebieg zdarzenia. Według niektórych świadków - wbrew policyjnej wersji - tramwaj najpierw uderzył w auto, które następnie potrąciło kobiety. Niestety monitoring miejski nie zarejestrował bezpośrednio zdarzenia, bo jego kamery pracują w systemie obrotowym i w czasie, gdy doszło do tragedii kamera była odwrócona w inna stronę - mówił na spotkaniu z mediami Kopania. Dodał, że śledczym udało się natomiast pozyskać inne nagrania, m.in. od osób prywatnych, na których widać, że tramwaj poruszał się z dużą prędkością, że nie zatrzymał się na przystanku, wjechał na czerwonym świetle na skrzyżowanie, następnie uderzył w skręcający z ul. Radwańskiej w ul. Piotrkowską samochód. Zwrócił uwagę, że na tych nagraniach nie widać bezpośrednio momentu potrącenia kobiet. Zaznaczył, że prokuratura nadal czeka na odtworzenie zapisu monitoringu zainstalowanego bezpośrednio w tramwaju. Odpowiedzi wymaga także pytanie, dlaczego motorniczy zatrzymał się dopiero po przejechaniu kilkuset metrów. Przyznał się do zarzucanych mu czynów Podczas przesłuchania motorniczy przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienie. Wynika z nich, że mężczyzna przyszedł do pracy trzeźwy. Potwierdził, że kupił alkohol w sklepie w pobliżu pętli tramwajowej; było to piwo oraz nalewka. Ok. godz. 10 wypił ok. 0,5 litra alkoholu o mocy 36 proc. Pił w czasie postoju tramwaju zarówno na jednej, jak i drugiej pętli. Powodem picia alkoholu były, jak tłumaczył, kłopoty rodzinne. Według rzecznika z relacji podejrzanego wynika, że samego wypadku nie pamięta. Kopania powiedział, że śledczy nie wykluczają w przyszłości zmiany zarzutów. W rozmowie z PAP jeden z prokuratorów przyznał, że ważne będzie ustalenie, czy w momencie wypadku na przejściu dla pieszych było więcej osób. Jeśli tak, to mężczyzna może usłyszeć zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. INTERIA360: Łapówkarze i idioci "walczą" z pijanymi kierowcami