Potencjalny badacz tematu skazany jest przede wszystkim na wydaną w latach 60. i mocno już zdezaktualizowaną pozycję Zygmunta Kosztyły oraz Józefa Mroczka z 1982 r. W obu przypadkach są to niewielkie wzmianki, nie podparte własnymi badaniami. Spore wątpliwości, w przypadku tego pierwszego, budzić może informacja o użyciu przez Niemców granatów ręcznych, co nie znajduje żadnego potwierdzenia w materiałach źródłowych, o których później. Wydaje się, że autor pomylił opisywane wydarzenia z masakrą w hali targowej, gdzie Niemcy wrzucili przez okna granaty zabijając kilkunastu mieszkańców Zambrowa i okolic (10.X.1939 r.). Jednak najbardziej istotna jest podana przez Z. Kosztyłę liczba zabitych i rannych jeńców - adekwatnie 200 i 100. Taką samą liczbą operuje J. Mroczek, a co dziwniejsze - także Waldemar Monkiewicz, który jako prokurator oddelegowany został do Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce i osobiście zajmował się tą sprawą w 1968 r. Nieco więcej informacji i w bardziej rzetelnej formie odnaleźć można w wydanej przed kilku laty monografii Zambrowa autorstwa Krzysztofa Sychowicza. Analizując problem, należałoby w pierwszym rzędzie odpowiedzieć na trzy najbardziej istotne pytania: - W jakich okolicznościach doszło do zbrodni na polskich jeńcach wojennych zgromadzonych na terenie zambrowskich koszar, i jaki był przebieg dramatycznych wydarzeń w nocy z 13 na 14 września 1939 r.? - Ilu jeńców zostało zabitych, a ilu rannych? - Gdzie pochowano ciała zamordowanych żołnierzy? Wydaje się, że względnie dobrze i w miarę wyczerpująco wspomniani wyżej autorzy odpowiedzieli jedynie na pytanie pierwsze. Co do pozostałych kwestii - pozostaje bardzo wiele wątpliwości, zwłaszcza w sprawie liczby zamordowanych polskich żołnierzy. Zanim jednak przejdziemy do sedna sprawy, warto pokusić się o szybkie nakreślenie tła tych dramatycznych wydarzeń. 13 września zakończył się ostatni akord Wojny Obronnej 1939 r. na Ziemi Łomżyńskiej. Przeprowadzony w godzinach porannych rozpaczliwy atak oddziału "Taran" na Andrzejewo załamał się w ogniu niemieckiej broni maszynowej. W natarciu poległ pełniący obowiązki dowódcy 18. Dywizji Piechoty (od chwili odniesienia ciężkich ran przez płk. Stefana Kosseckiego) płk Aleksander Hertel, a wobec braku możliwości przebicia się na wschód, resztki dywizji stanęły w obliczu całkowitej zagłady. Znajdujące się w okrążonej Łętownicy polskie oddziały złożyły broń. Wziętych do niewoli żołnierzy, Niemcy, polną drogą przepędzili do Andrzejewa, gdzie zgrupowano wszystkich przy znajdującym się na skraju miejscowości wiatraku. Ilustrujące artykuł zdjęcia doskonale obrazują masę jeńców zgromadzonych na sporym wyniesieniu terenowym. Po kilku godzinach rozpoczęto ewakuację polskich żołnierzy oraz zdobytego taboru 18. DP (w tym także sprzętu artyleryjskiego). Czytelnicy orientujący się w realiach Wojny Obronnej 1939 r. doskonale zdają sobie sprawę z ogromnej ilości koni i wozów taborowych obciążających każdą polską dywizję. Tak więc cała ta masa ludzi i sprzętu po kilkugodzinnym marszu dotarła do zambrowskich koszar. Zdobyczny sprzęt artyleryjski (armaty lekkie wz. 97 i 02/26, haubice polowe wz. 14/19P i ciężkie wz. 17, armaty ppanc wz. 36 oraz armaty plot wz. 36 wraz z ciągnikami C2P) ustawiony został w pobliżu garażu 71. pp znajdującym się przy końcu dzisiejszej ulicy Grunwaldzkiej. Do koszar w Zambrowie przetransportowano także opatrywanych w kościele w Andrzejewie rannych, którzy znaleźli się w prowizorycznym szpitaliku (prawdopodobnie zorganizowanym w budynku K 23 pełniącym przed wybuchem wojny rolę Garnizonowej Izby Chorych) obsługiwanym przez lekarzy jeńców i zaopatrywanym przez mieszkańców miasta. Pozostałych jeńców, konie oraz wozy taborowe Niemcy wprowadzili na plac koszarowy, na którym znaczna część z nich pozostała aż do 15 września. Łącznie na terenie koszar znalazło się ok. 4-5 tys. wziętych do niewoli żołnierzy 18. DP. Nieocenionym materiałem dokumentującym te chwile są dwa zdjęcia pochodzące z kolekcji P. Jacka Choromańskiego z Warszawy i dotyczące omawianych wydarzeń. Na jednym z nich widzimy stajnię oraz znaczną ilość zdobytych przez Niemców koni. Fotografia została wykonana w północno-wschodniej części koszar, w której znajdowała się odkryta ujeżdżalnia (maneż), stajnie oraz działownie. Ujęte w obiektywie zwierzęta stoją za lekkim ogrodzeniem oddzielającym maneż od dużego placu, na którym przed wybuchem wojny odbywały się najważniejsze garnizonowe uroczystości.