Był to drugi proces w tej sprawie. W pierwszym, w 2006 roku, sąd również uniewinnił policjantów. Wyrok zaskarżyła zielonogórska prokuratura, która prowadziła postępowanie, oraz pełnomocnicy pokrzywdzonych. Apelacja nakazała przeprowadzić proces ponownie. Sąd drugi raz analizując materiał dowodowy zakwestionował wartość zeznań świadków oskarżenia. - Świadkowie obciążający oskarżonych nie mieli możliwości dobrej oceny zdarzenia, dlatego ich zeznania nie mogły być mocnym dowodem w tej sprawie - powiedziała uzasadniając wyrok sędzia Agata Adamczewska z Sądu Okręgowego w Poznaniu. Podobne zdanie sąd miał na temat opinii biegłych. - Opinie biegłych oparte były na hipotezach i dlatego nie mogły być brane pod uwagę jako poważny materiał dowodowy - powiedziała sędzia Adamczewska. Sąd uznał, że policjanci użyli broni w wyniku zagrożenia jakie zatrzymywany samochód dla nich stwarzał. - Bez względu na to, kto siedział w samochodzie, policjanci działali tak, aby odeprzeć atak - dodała sędzia Adamczewska. Opierając się na wyjaśnieniach oskarżonych sąd uznał, że zatrzymując samochód mieli wywieszone odznaki policyjne i krzyknęli do kierowcy "Stój, policja!". Do strzelaniny doszło w nocy 29 kwietnia 2004 roku. Policjanci chcieli zatrzymać i wylegitymować kierowcę samochodu marki Rover. Podejrzewali, że jedzie nim groźny, poszukiwany przez nich przestępca. Funkcjonariusze dwukrotnie, podczas postoju na światłach drogowych próbowali, ale nie mogli ustalić, czy w samochodzie znajduje się poszukiwany gangster. Podczas trzeciego postoju na światłach postanowili zatrzymać obserwowany samochód i kiedy kierowca samochodu chciał uciec, oddali w stronę auta kilkadziesiąt strzałów. Kierowca rovera zginął na miejscu, a pasażer został ciężko ranny. Okazało się, że żaden z 19-latków nie był przestępcą, którego chciała zatrzymać policja. Wyrok jest nieprawomocny. Prokuratura podejmie decyzje o ewentualnej apelacji po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku. Apelować chce rodzina zastrzelonego w czasie akcji chłopaka. - Nie wiem, czy po tej akcji policyjnej my możemy bezpiecznie chodzić po ulicach. Będziemy apelować - powiedziała po zakończeniu procesu dziennikarzom matka zastrzelonego chłopaka. Dawid Lis - ranny w tej strzelaninie - otrzymał prawomocnym wyrokiem sądu 900 tys. zł odszkodowania i comiesięczną rentę w wysokości 2 tys. złotych.