Dodał, że prokuratura w czwartek prześle do miejscowego sądu wniosek o 3-miesięczny areszt dla kobiety. Prok. Wierzbicki powiedział, że "nie może ujawnić, co mężczyzna powiedział podczas przesłuchania i czy cokolwiek wiedział on o ciążach żony". - Nie mogę wyjawić, co powiedział, na chwilę obecną żadnych zarzutów związanych ze zdarzeniem mu nie postawiono, co nie oznacza, że za jakiś czas może się zmienić sytuacja procesowa tego mężczyzny. Wobec niego nie zastosowano także żadnych środków zapobiegawczych - podkreślił. W środę prokuratura poinformowała, że 42-letnia Lucyna D. przyznała się do trzykrotnego zabójstwa swych nowo narodzonych dzieci i złożyła obszerne wyjaśnienia. Zeznała, że dzieci zostały uduszone Kobieta opowiedziała śledczym, jak doszło do śmierci dzieci. - Z wyjaśnień kobiety wynika, że rodziła dzieci w domu. Powiedziała także, że dzieci zostały uduszone - powiedział prok. Wierzbicki. Dodał, że postawione zarzuty zabójstwa dotyczą lat 2009, 2010 i 2013. Pytany przez dziennikarzy, czy ciąż mogło być więcej, odpowiedział, że śledztwo "jest w początkowej fazie i nie może podawać szczegółów". Na piątek zaplanowano sekcję zwłok noworodków. Małżeństwo D. zostało zatrzymane we wtorek po południu po informacji, że kobieta mogła urodzić, a następnie sprzedać dziecko. W zamrażalniku lodówki w ich domu śledczy znaleźli ukryte zwłoki nowo narodzonych chłopców. Jeszcze we wtorek wieczorem policjanci przesłuchali kobietę i postawili jej zarzut trzykrotnego zabójstwa. Według nieoficjalnych informacji kobieta miała powiedzieć śledczym, że "urodzone dzieci trzymała w zamrażalniku, bo nie mogła się z nimi rozstać". Małżeństwo D. ma czworo dzieci Małżeństwo D. ma czworo dzieci w wieku 22, 19, 15 i 6 lat. Po zatrzymaniu rodziców trafiły one pod opiekę rodziny. Dzieciom oraz rodzicom zatrzymanego małżeństwa zaoferowano pomoc psychologów z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Iławie; pomoc zaproponował też samorząd Lubawy. Według policji, rodzina D. nie jest rodziną patologiczną, policja nie miała informacji o tym, że mogło tam dochodzić do przemocy. Oboje rodzice pracowali. Lubawski miejski ośrodek pomocy społecznej podał, że rodzina nie była objęta jego opieką i dlatego pracownicy nie wiedzieli o ciążach kobiety.