Jak powiedziała rzeczniczka WUG Edyta Tomaszewska, do tragedii doszło 350 metrów pod ziemią. Operator obsługujący tam podziemny przenośnik zauważył podczas pracy, że z przenośnika na taśmę spadło ciało górnika. - Pracę urządzeń natychmiast zatrzymano. Mężczyzna jeszcze wtedy żył, po przewiezieniu na powierzchnię stwierdzono jednak jego zgon - wskazała Tomaszewska. Dodała, że zmarły górnik pracował w górnictwie 25 lat. Poprzedni śmiertelny wypadek w tej kopalni miał miejsce w sierpniu ub. roku. 48-letni górnik zmarł wówczas w szpitalu w wyniku ciężkiego urazu nóg, którego doznał, przechodząc przez zatrzymany przenośnik ścianowy. Stracił równowagę, spadł na inny, pracujący przenośnik, który wciągnął jego nogi pod pracującą kruszarkę węgla. Do ostatniego śmiertelnego wypadku w kopalni węgla kamiennego doszło 18 marca w kopalni "Zofiówka" w Jastrzębiu Zdroju. 42-letni górnik operator górniczego kombajnu zginął na miejscu po uderzeniu w głowę przez metalową stropnicę pochwyconą przez organ urabiający jego maszyny. 25 marca natomiast po wysokoenergetycznym wstrząsie w należącej do KGHM Polska Miedź S.A. kopalni Zakładów Górniczych Rudna w Polkowicach (woj. dolnośląskie) zginął 30-letni górnik, a trzech zostało lekko rannych. Zmarły był operatorem wozu kotwiącego. W tym roku w polskich kopalniach węgla kamiennego miały już również miejsce cztery wypadki ciężkie i 276 wypadków lżejszych. W całym ubiegłym roku w kopalniach węgla kamiennego zginęło 24 górników, a 19 odniosło ciężkie obrażenia. Dane te obejmują górników zatrudnionych w kopalniach, jak i w zewnętrznych firmach usługowych.