Premier zapewnił, że będą działały wszystkie procedury, które spowodują, że rodziny poszkodowanych w katastrofie w kopalni "Wujek-Śląsk" będą pod właściwą opieką i będą także zabezpieczone w sensie materialnym. - Wiemy, że słowa niczego nie zmienią, ale chcemy, aby wszystkie rodziny tragicznie zmarłych górników wiedziały, że naprawdę dzisiaj wszyscy Polacy myślą z wielkim smutkiem i pamiętają o tym zdarzeniu - powiedział Tusk. Czytaj: Wkrótce śledztwo w sprawie katastrofy w "Wujku" Premier poinformował, że zwrócił się do wicepremiera, szefa MSWiA Grzegorza Schetyny, aby dokładnie sprawdzić "najdrobniejszą okoliczność" związaną z doniesieniami o ewentualnych nieprawidłowościach w kopalni "Wujek". Na pytanie dziennikarzy o sygnałach łamania w kopalni "Wujek" przepisów BHP dotyczących pomiarów stężenia metanu, premier powiedział, że przeprowadzono kontrolę, która nie potwierdziła nieprawidłowości. - Sprawdzaliśmy ten sygnał. W tym przypadku mieliśmy do czynienia z podwójną, kilkudniową kontrolą, pomiarami, które nie potwierdziły treści doniesienia" - powiedział premier. Szef rządu przekazał wyrazy uznania dla tych, którzy zaangażowali się w bezpośrednią akcją ratowniczą. Stan 18 górników, którzy trafili do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, jest ciężki. Choć wszyscy są przytomni - według lekarzy - nie można na tej podstawie rokować co do perspektyw ich dalszego leczenia. Pierwsze rokowania będą możliwe za kilka dni. Wszyscy umieszczeni tam górnicy poddawani są tzw. bronchoskopii. To diagnostyczne badanie dróg oddechowych pod kątem ich oparzeń. Górnicy hospitalizowani w Siemianowicach mają poparzone od 40 do 90 proc. powierzchni ciała. Nieco lżej ranni górnicy trafili do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 5 im. św. Barbary w Sosnowcu i Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach - Ochojcu, a także szpitali w Rudzie Śląskiej, Bytomiu, Tychach i Chorzowie. Czytaj również: W kopalni fałszowano stężenia metanu? Do zapłonu metanu doszło ok. godz. 10.15 przy pokładzie 409 na poziomie 1050 dawnej kopalni "Śląsk" w Rudzie Śląskiej - Kochłowicach. To obecnie część kopalni "Wujek" należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego. W zagrożonym rejonie w chwili wypadku znajdowało się 38 osób. Po wypadku część pracowników z zagrożonego rejonu wyjechała na powierzchnię o własnych siłach. Zgon kilku górników lekarze stwierdzili jeszcze pod ziemią, kilku innych było reanimowanych. Według informacji Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach, niektórzy zmarli w drodze do szpitali. Przed godz. 15 zakończono transport wszystkich poszkodowanych na powierzchnię. Atmosfera przygnębienia i oczekiwania panowała przy kopalni. Wiele osób nie kryło łez, choć w niektórych przypadkach były to łzy szczęścia. - Zostawiłam wszystko, ubrałam dziecko i przybiegłam - powiedziała dziennikarzom Małgorzata Kordasińska, której mąż Janusz wyszedł z katastrofy bez szwanku. Dość szybko dowiedziała się, że mąż ocalał, sam zadzwonił i powiedział, żeby się nie martwiła. - Kamień z serca - powiedziała. - Nam, żonom jest bardzo ciężko - podkreśliła. Na miejscu otuchy rodzinom dodawał ks. Jerzy Lisczyk, proboszcz parafii Trójcy Przenajświętszej w Rudzie Śląskiej-Kochłowicach, który przekazał też słowa pocieszenia w imieniu metropolity katowickiego arcybiskupa Damiana Zimonia. - Kościół jest z tymi, którzy cierpią, przychodzi z pociechą, nadzieją i modlitwą. To jest to, co możemy dać tym, którzy zginęli i są poszkodowani, chcemy też przynieść pociechę rodzinom - powiedział duchowny. Czytaj więcej: Przyczyną katastrofy w Rudzie Śląskiej mógł być błąd człowieka "Z głębokim smutkiem przyjąłem informację o ofiarach tragedii w kopalni "Wujek" w Rudzie Śląskiej" - napisał prezydent Kaczyński w depeszy kondolencyjnej do rodzin ofiar katastrofy. Zaznaczył, że jest na bieżąco informowany o rozwoju sytuacji oraz o postępach akcji ratowniczej. "Nie ma słów, które w takiej sytuacji mogą dać pocieszenie rodzinom. W imieniu wszystkich Polaków przekazuję najbliższym ofiar wyrazy współczucia i solidarności oraz łączę się w modlitwie i bólu" - podkreślił prezydent. Rannym życzył wielu sił i szybkiego powrotu do zdrowia. Prezydencki minister Paweł Wypych poinformował, że prezydent rozważa wprowadzenie żałoby narodowej w związku z katastrofą. Na miejsce wypadku wieczorem przybył premier, który spotka się z zespołem ekspertów poszerzonego zespołu kopalnianego ds. zagrożeń naturalnych. Premier ma też złożyć wizytę w Siemianowicach Śląskich. Na miejsce katastrofy pojechali: szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak, wicepremier, minister spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Schetyna, minister zdrowia Ewa Kopacz oraz odpowiedzialna za górnictwo wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska. Obecny jest tam również wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk. Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody Śląskiego uruchomiło specjalną infolinię z informacjami m.in. o miejscu hospitalizacji i stanie górników poszkodowanych w piątkowej katastrofie - numer infolinii to (32) 207 72 04. Do akcji ratunkowej skierowano ratowników Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego, Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego i zastępy kopalniane. Nadzór nad akcją objęli specjaliści Okręgowego Urzędu Górniczego w Katowicach i WUG. Eksperci OUG i WUG będą też wyjaśniać przyczynę wypadku. Czytaj także: Do Polski napływają kondolencje Były wiceminister gospodarki, były górnik i ratownik górniczy z 14-letnim stażem, Jerzy Markowski, powiedział, że katastrofy w polskich kopalniach zdarzają się, ale fakty wskazują, że nasze górnictwo jest jednym z najbezpieczniejszych głębinowych górnictw na świecie. Według niego, przyczyną piątkowej katastrofy w Rudzie Śląskiej mógł być błąd człowieka. Inny ekspert, prof. Kazimierz Lebecki z Wyższej Szkoły Zarządzania Ochroną Pracy, ocenił, że problemem w polskich kopalniach jest to, że "poziom wydobywczy bywa poniżej poziomu szybu". - W efekcie pod ziemię doprowadza się zbyt małe ilości powietrza i trudniej opanowuje metan - powiedział. Metan jest bezbarwnym gazem bez woni i smaku, lżejszym od powietrza. To główny składnik naturalnych gazów, często występujących w pokładach węgla. Pali się prawie nieświecącym płomieniem z błękitną aureolą. Tworzy z powietrzem wybuchową mieszaninę; wybucha gdy jego stężenie w powietrzu mieści się w granicach od ok. 4-4,5 do ok. 15 proc. Gaz ten, występujący w pokładach wraz z węglem, uwalnia się z górotworu. Często dzieje się tak przy drążeniu chodników, kiedy kombajn narusza strukturę skał. W śląskich kopalniach zapalenia metanu zdarzają się - zwykle bez poważnych skutków. Aby metan zapalił się, potrzebna jest iskra, która może pojawić się np. w wyniku pracy urządzeń. Przyczyny zapalenia metanu wyjaśni dopiero specjalne dochodzenie. Nie można jednak mówić o tym, że zabezpieczenia w ogóle nie zadziałały. Reporter RMF FM Piotr Glinkowski rozmawiał z jednym z górników, który w czasie zapłonu był pod ziemią. Zabezpieczenia uratowały mu życie. Posłuchaj: Relacja reporterów RMF FM z miejsca tragedii Czytaj też: Katastrofy w polskich kopalniach węgla