26 lutego po godzinie 22 policjanci otrzymali zgłoszenie w związku z awanturą domową w Choroszczy koło Białegostoku. To miał być cel ich interwencji. Telefon wykonała 40-letnia kobieta, która po kłótni uciekła z domu przy ul. Narwiańskiej. - Gdy policjanci dojechali na miejsce, zobaczyli budynek ogarnięty płomieniami - mówił w rozmowie z Polsat News Tomasz Krupa, rzecznik prasowy podlaskiej policji. Nie było możliwości, by funkcjonariusze dostali się do budynku. Ogień obejmował cały dom. - Bilans jest bardzo tragiczny. Nie żyją dwaj chłopcy w wieku trzech i 10 lat. Nie żyje ośmioletnia dziewczynka i 45-letni mężczyzna - przekazał Krupa. Choroszcz. Tragiczny pożar. "Wszyscy przeżyli szok" Jak dowiedziała się Interia, 40-latka pochodzi z Choroszczy, ale przez pewien czas przebywała w Stanach Zjednoczonych. Wróciła do rodzinnego miasta z mężem i dziećmi. Burmistrz Choroszczy Robert Wardziński poinformował, że rodzina była w mieście znana. - To bardzo sympatyczne osoby, wykształcone, dzieci wesołe - powiedział na antenie Polsat News. Dzieci często bywały u dziadków. - Jeszcze w niedzielę rano jeden z chłopców był z babcią w kościele - opowiada Interii mieszkaniec Choroszczy. I podkreśla, że to wielka tragedia, a mieszkańcy są w szoku. Wszyscy zastanawiają się, jak mogło do niej dojść. Tragedia w Choroszczy. Rodzina miała niebieską kartę Burmistrz miasta przekazał również Polsat News, że w przeszłości odnotowano jedno zgłoszenie z domu rodziny. - Był jeden incydent, ale nie był poważny, nie można było przypuszczać, że coś takiego się wydarzy - przekazał Wardziński. - Wszystkie fakty pokazały, że to było jednorazowe zajście. To była bardzo porządna rodzina - dodał. Incydent, o którym mowa, to prawdopodobnie sylwestrowo-noworoczna kłótnia, po której rodzinie założono niebieską kartę. Potwierdziła to Interii rzeczniczka urzędu miasta i gminy Urszula Glińska. - Karta bardzo szybko, bo w połowie lutego, została zamknięta na prośbę obu małżonków - podkreśla urzędniczka. I dodaje: - Po sylwestrowo-noworocznym incydencie stawiali się na komisje w lokalnym Ośrodku Pomocy Społecznej, by wyjaśnić zajście. Współpracowali z nami. Byli zgodni, że nie potrzebują pomocy psychologicznej czy terapeutycznej. Byli świadomi swoich potrzeb i problemów. - To, co stało się w niedzielę, jest absolutnym szokiem dla nas wszystkich - dodaje Urszula Glińska. - Małżonkowie byli znani w naszej społeczności - jako miłe, serdeczne osoby, opiekujące dziećmi, a także sobą nawzajem, dbające o dom i rodzinę. Nikt nie przypuszczał, że dojdzie do takiej tragedii. Pożar w Choroszczy. Na miejscu pracuje biegły z zakresu pożarnictwa Obecnie na miejscu trwają oględziny z udziałem biegłego z zakresu pożarnictwa. - Dla nas kluczowe teraz są wnioski z tych oględzin - powiedział nam rzecznik podlaskiej policji. Sprawą zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. - Na dniach planowane są sekcje zwłok - przekazał Interii rzecznik prokuratury Łukasz Janyst. Zarówno rzecznik prokuratury, jak i podlaskiej policji, nie byli w stanie udzielić jakichkolwiek informacji na temat tego, czy w przeszłości policja interweniowała w domu przy ul. Narwiańskiej.