Afera wyszła na jaw zaraz po egzaminie, w ubiegłym tygodniu. Odkrył ją matematyk z XXIV toruńskiego gimnazjum, który w przeddzień egzaminu pomagał gimnazjaliście rozwiązać test. Testy dla wszystkich w kraju gimnazjalistów były drukowane w Toruniu. Od początku przypuszczano, że do wycieku mogło dojść właśnie w tamtejszej drukarni. - Marii B. przedstawiliśmy zarzut ujawnienia informacji w związku z wykonywaną pracą. Od podejrzanej przyjęliśmy poręczenie majątkowe w wysokości 3 tys. zł - poinformowała dzisiaj prokurator rejonowa Marzena Mikołajczak. Szefowa prokuratury nie chciała ujawnić bliższych szczegółów o podejrzanej i w jaki sposób weszła ona w posiadanie testów egzaminacyjnych. Ze źródeł zbliżonych do prokuratury wiadomo, że do "wycieku doszło na etapie drukowania". Zatrudniona w drukarni Maria B. miała przepisać pytania z wydrukowanych arkuszy dla swojego syna, zdającego egzamin gimnazjalny. Testy przygotowała Centralna Komisja Egzaminacyjna, a wydrukowały Toruńskie Zakłady Graficzne Zapolex. Każdy egzemplarz osobno foliowano, pakowano w paczki i rozesłano pocztą kurierską do szkół. Szef firmy zapewniał, że wszystko odbyło się z zachowaniem szczególnych środków ostrożności i procedur gwarantujących tajność.