Toną okręty flagowe zdrowia
Z 16 szpitali-instytutów podległych Ministerstwu Zdrowia tylko jeden nie przynosi strat - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Marnują gigantyczne pieniądze, bo resort na to pozwala. Jednocześnie poucza samorządy, jak walczyć z długami szpitali.
W placówkach tych leczone są najtrudniejsze przypadki, prowadzone badania naukowe, poszukiwane nowe terapie, kształci się lekarzy.
Oprócz Centrum Zdrowia Dziecka również pozostałe instytuty toną w długach, a działalność naukowa większości z nich jest fikcją - wynika z raportu NIK, która szczegółowo przyjrzała się sześciu instytutom. W ostatnich latach długi tych szpitali urosły o 60 proc.
Gazeta przytacza nieprawidłowości, jakie NIK zastała w tych placówkach. To m.in. niemożność wskazania wymiernych korzyści płynących z prowadzonych badań, brak powiązania wynagrodzeń z wynikami finansowymi klinik, czy zbyt wiele nowych etatów.
NIK zauważa także, że leczenie w instytutach przynosi straty. Szefowie tłumaczą, że NFZ za mało płaci, a przecież placówki przyjmują najtrudniejszych, a przez to kosztownych, pacjentów.
Zdaniem Izby winny jest minister zdrowia, który nie naciska, by wdrażać programy naprawcze, ale daje pieniądze na "wzmocnienie bezpieczeństwa obywateli". Jak zauważa "Gazeta Wyborcza", w części jednak kwoty te idą na spłatę długów.
Jak zaradzić katastrofalnej sytuacji? "Ewentualne zmniejszenie liczby instytutów powinno się łączyć ze wzmocnieniem potencjału badawczego" - radzi NIK. Jak przypomina "Gazeta Wyborcza", pozytywnym przykładem może być jedyny instytut bez strat - Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu.
INTERIA.PL/PAP