Maciej Pałahicki: Jacek Berbeka z Jackiem Jawieniem wrócili już do Polski. Mam wrażenie, że zrobili wszystko, co byli w stanie. To, co zrobili, to jest duża rzecz, prawda? Alicja Kowalska: - To jest bardzo dla nas duża rzecz, rzecz bez precedensu. Z całego serca, w imieniu całej naszej rodziny i wszystkich bliskich chcę im bardzo serdecznie podziękować, dlatego tu przyjechaliśmy dzisiaj do Warszawy na lotnisko, chociaż wcześniej już telefonicznie również to zrobiliśmy. To jest dla nas coś wielkiego, bo robili to w bardzo trudnych warunkach, ale udało się. Dzięki nim Tomek jest już w takim miejscu, że nikt tam nie będzie mu przeszkadzał. Czy dzięki temu jest chociaż odrobina tego spokoju wewnętrznego? - Tak, to właśnie o to chodziło. Trochę już nam ulżyło, że to się udało, bo mogło być różnie, pogoda nie dopisywała. My byliśmy razem, uczestniczyliśmy częściowo, bo nie mogliśmy do końca, ale częściowo byliśmy razem z jednym Jackiem i drugim i z całą wyprawą. Widzieliśmy, jakie ciężkie są warunki, oni już przy nas zakładali tam pierwsze obozy i wiedzieliśmy, że może się to różnie skończyć. Bardzo martwiliśmy się, kiedy był ten dzień, kiedy oni Tomka przenosili i później, kiedy schodzili do bazy, nie było od nich żadnej informacji, bardzo, bardzo się o nich martwiliśmy. Ale teraz już wiemy, że wszystko udało się zrobić.Czy dzięki temu, co oni tam zobaczyli jak już byli tam na górze, można przypuszczać co się tam stało, jak wyglądały te ostatnio godziny Tomka, Maćka? - Jest jeszcze bardzo wiele pytań. Mieliśmy bardzo wielką nadzieję, że odnajdzie się kamera Tomka i być może wtedy dowiedzielibyśmy się czegoś więcej. Niestety kamery nie ma, nie ma plecaka, jest duże prawdopodobieństwo, że zwiał te rzeczy wiatr i w związku z tym dużo rzeczy nie zostało wyjaśnionych. Znaleźli Tomka w tym miejscu, gdzie my przypuszczaliśmy po ostatnich rozmowach, że on tam właśnie jest. Duży znak zapytania jeszcze co jest z Maciejem, prawdopodobnie jest w szczelinie - takie jest podejrzenie chłopców. Ale na pewno dużo, dużo pytań jeszcze zostało. Wiadomo na pewno, że Tomek próbował schodzić na dół. - Tak, Tomek schodził mimo, że zgłaszał już po zdobyciu szczytu, że idzie mu się ciężko, że ma trudności z oddychaniem. W tym bardzo złym stanie udało mu się jeszcze pokonać Rocky Summit i zszedł z niego i usiadł już pod szczytem. Naszym zdaniem i chłopaków również - mówię tutaj o Jacku Jawieniu i Jacku Berbece - przyczyną tego, że Tomek usiadł było to, że odpiął mu się rak, że gdzieś się obsunął i bez tego raka bardzo trudno mu było iść. Później już po prostu nie mógł wstać, no i prawdopodobnie zasnął, zamarzł. Maciej Pałahicki