W czwartek do budynku Państwowej Komisji Wyborczej wdarła się grupa osób. Policja zatrzymała 12 osób. "Bardzo to było bulwersujące, nie powinno do tego dojść. Myślę, że to nie są słabości demokracji. Demokracja daje też niestety pole do awantury, ale jeżeli dochodzi do łamania prawa, potrzebna jest reakcja" - powiedział Siemoniak w piątek dziennikarzom w Rudzie Śląskiej. "Myślę, że trafnie powiedzieli to już pani premier Ewa Kopacz i wcześniej prezydent - to, że system informatyczny źle działał, to nie znaczy, że można podważać uczciwość tych wyborów. Każdy z nas, który głosował, wie, że liczenie głosów odbywało się ręcznie w obwodowej komisji. Byli tam mężowie zaufania, przedstawiciele różnych partii i na siedzibach komisji (...) przez cały czas wiszą wyniki, każdy może je zobaczyć" - mówił Siemoniak. Propozycje unieważnienia wyborów określił jako "fantastyczne". Jego zdaniem podważają one ład prawny i są próbą zastępowania sądów. "Dlatego różne siły polityczne się trochę z tego rakiem powycofywały" - ocenił szef MON. Wicepremier wyraził też nadzieję, że z problemów z awarią systemu informatycznego zostaną wyciągnięte wnioski na przyszłość. "W interesie wszystkich sił politycznych jest to, żeby PKW mocno stanęła na nogach, była właściwie wyposażona i żeby nie było takiego zamieszania. Ale mówię - odróżnijmy uczciwość wyborów od tego, że są kłopoty z systemem informatycznym" - podsumował. PKW w czwartek późnym wieczorem zdecydowała o przerwaniu prac po tym, jak grupa protestujących zajęła salę konferencyjną, gdzie zorganizowano studio wyborcze. Protestujący chcieli natychmiastowej dymisji członków PKW w związku z przedłużającym się obliczaniem wyników wyborów samorządowych. Około północy policja wyprowadziła tę grupę z siedziby PKW, 12 osób zatrzymano, kolejne osiem dostało wezwania do stawienia się w jednostkach policji na przesłuchanie w charakterze świadka.