- Jeśli człowiek idąc do wyborów, w ich momencie musi zacisnąć zęby i wybierać na zasadzie mniejszego zła, to sobie zadaje pytanie, czy czasem nie powinien wesprzeć organizacji, formacji - w tym przypadku SdPL - na którą zagłosuje z przyjemnością - powiedział Nałęcz. Jak dodał, nie chce w przyszłości głosować z zaciśniętymi zębami, wybierając między SLD a PO i dlatego woli wzmocnienia SdPL, której program mu najbardziej odpowiada. Nałęcz nie zamierza starać się o przywództwo w swojej "starej-nowej" partii. Jak mówi, ludzie w jego wieku powinni mieć już raczej status doradców, a ster partii powinni trzymać 30-kilkulatkowie. Nałęcz był związany z założoną przez Marka Borowskiego SdPl od czasu jej utworzenia w 2004 roku. W 2005 roku został z tej partii wyrzucony. Wówczas w wyborach prezydenckich poparł Włodzimierza Cimoszewicza. Był rzecznikiem jego sztabu wyborczego. - Uważałem, że nie ma najmniejszego sensu, żeby rywalizowało o prezydenturę dwóch identycznych kandydatów, Cimoszewicz i Borowski, ale to jest już zamierzchła przeszłość - podkreśla polityk. Już 20 czerwca SdPL powołała Zespół Strategii Politycznej pod przewodnictwem Nałęcza. Jego zdaniem lewica powinna budować jak najszerszy obóz centrolewicowy na zasadzie konfederacji. - Żeby w tym obozie skupiać wszystkich ludzi, którzy są na lewo od PO. Jest coraz więcej przesłanek świadczących o tym, że gdyby taki obóz powstał, to może w nim takiego emisariusza programowego znaleźć bardzo wielu Polaków - uważa. Były szef sejmowej komisji śledczej badającej sprawę Rywina w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego bez powodzenia kandydował z list koalicji CentroLewicy-Porozumienia dla Przyszłości.