Tomasz Kot w rozmowie z Piotrem Witwickim odsłania kulisy kręcenia filmów, które przyciągnęły do kin miliony Polaków i stały się kultowe. Jedna z historii dotyczy filmu "Bogowie", gdzie aktor wciela się w rolę słynnego kardiochirurga, pioniera w swojej dziedzinie prof. Zbigniewa Religę. - To była wielka ambicja Piotra Woźniaka-Staraka (producenta filmu "Bogowie" - red.). Imponujące było jego zaangażowanie na planie - opowiada w videocaście Tomasz Kot. I wspomina, jak pierwszego dnia scenarzysta i reżyser powiedzieli mu: "będziesz palił non stop, nie tylko na sali operacyjnej, ale w każdej innej scenie. To jest po prostu największy znak rozpoznawczy profesora". - Ja mówię: okej, tylko żeby nie zwariować, nie zzielenieć od tego zadania. Zaproponowałem: to weźmy tzw. ziołówki, bo jest tak, że aktorzy mogą palić takie ziołowe papierosy, ale strasznie to śmierdzi. Ja sam palę i akurat wtedy od lat skręcałem tytoń. Pamiętam, jak pierwszego dnia zdjęciowego palę te ziołówki podczas ujęcia w zielonym fiacie. Operatorzy siedzą z tyłu i narzekają: Jezu, jak to śmierdzi. A ja na to: sami sobie tak wymyśliliście, więc się przyzwyczajcie. I wtedy operator stwierdził, że kamera nie łapie dymu z ziołówek, bo jest słabszy niż z normalnych papierosów - opowiada Kot. I tak aktor musiał palić normalne papierosy, żeby obiektywy, których używano, by oddać klimat tamtych lat, wyłapywały dym. - To pokazuje, jak chodziło nam o drobiazgowość, o każdy detal - podkreśla. - To jest ta fundamentalna zmiana. Kiedyś kino kojarzyło się z tym, że tłuką się Krzyżacy, a w tle jedzie ciężarówka. A tu jednak doszliśmy, w relatywnie krótkim czasie, do poziomu rewelacyjnego - zauważa prowadzący videocast Piotr Witwicki. Aktor przyznał jednak, że po zakończeniu zdjęć do "Bogów" bolały go płuca. Tomasz Kot: Czysta frajda. Dostajesz papiery na bycie czymś innym Tomasz Kot wspomina też rolę w filmie "Skazany na bluesa", gdzie zagrał Ryszarda Riedla, lidera zespołu "Dżem". Przyznaje, że poszła plotka, że aby wczuć się w rolę, brał heroinę. - Jeden dziennikarz mówił mi: ale wiesz... brałeś, nie? Ludzie tak uwierzyli w tę odegraną postać - podkreśla. Aktor zdradza także, że w czasach szkoły aktorskiej sądził, że nie dostanie żadnej filmowej roli i będzie pracować głównie w teatrze. Tymczasem o rolach w filmie mówi: to czysta frajda. - Nie chodzi o to, że idziesz do pracy i na planie przez najbliższe dwie godziny będziesz udawał kogoś innego, tylko po prostu dostajesz papiery na bycie kimś innym - opowiada. Żeby wczuć się w postać Ryśka Riedla, chodził po mieście jako narkoman. - To było mega doświadczenie - mówi. Po roli w "Zimnej wojnie" miał wrażenie, że ludzie boją się do niego podchodzić. - Jak ogłoszono, że zagram pana Kleksa, podeszła do mnie matka, upewniła się, czy nie ma w pobliżu dzieci, i mówi: "Nie spieprzcie tego, nie spieprzcie". Tomasz Kot: Świat jest zdemolowany i ciężko mu się pozbierać Prowadzący videocast Piotr Witwicki pytał, jak wojna i pandemia wpłynęły na jego pracę. - Świat jest zdemolowany i ciężko mu się pozbierać. Pandemia strasznie uderzyła w takie kino, jakie my znamy - czyli kupujemy bilet i idziemy. Pamiętam ten zastój, że nagle ktoś ma sześć premier w przeciągu 1,5 miesiąca, bo co tydzień jest premiera i wiadomo, że bilety się nie zwrócą, bo ludzie się ciągle boją - mówi. Jak wspomina, był ogromnie zdziwiony, że kiedy kina były zamknięte, można było się tłoczyć w autobusach. Dotychczasowe odcinki videocastu Piotra Witwickiego obejrzysz TUTAJ