Robert Mazurek: Dzień dobry, państwa i moim gościem jest Tomasz Kalita, polityk lewicy, były rzecznik SLD. Tomasz Kalita: - Dzień dobry, witam państwa serdecznie, witam jeszcze raz serdecznie, panie redaktorze. To bardzo miło rozpoczynać poranek w RMF FM. To bardzo miło spotkać kogoś, kto 10 dni temu postanowił zostać mężem, mężem swojej żony. Moje gratulacje! - Tak jest, macham właśnie do państwa obrączką. Cieszę się z tego, rzeczywiście polecam to facetom - to naprawdę dodaje powagi. Dodajemy powagi razem - ja dzisiaj obchodzę 14. rocznicę własnego ślubu. - Pozdrowienia dla żony! Pozdrawiamy wszystkie żony i wszystkich mężów. Panie Tomku, nie da się uciec od tematu, którym pan żyje ostatnio: zmagania z rakiem. Na raka choruje w Polsce coraz więcej osób - według danych, które mam przed sobą, od 1980 roku, czyli za naszego życia, liczba chorych wzrosła trzykrotnie: było 65 tysięcy, teraz jest około 180 tysięcy chorych rocznie. Jak wyglądają pańskie doświadczenia? - To prawda. Ktoś mi powiedział, że to jest przerażające, jaka duża śmiertelność na raka będzie w rodzinach. Jest to dla mnie przerażające, bo jak człowiek dowiaduje się, że jest chory, to nagle widzi czy słyszy, jak duża jest skala tej choroby. Moją konkluzją po tych 3-4 miesiącach zmagań w szpitalach jest to, że każdy minister, który chce zajmować się służbą zdrowia, powinien po prostu położyć się do szpitala. Oczywiście, nie życzę nikomu źle, ale (każdy minister zajmujący się służbą zdrowia - red.) powinien przejść tą całą drogę i mitręgę. Naprawdę ludzi w systemie mamy świetnych, mamy świetnych wielu lekarzy, ale system mamy naprawdę chory - i o tym warto mówić. Na pewno spotykacie się państwo z tym samym co ja - to jest masakra. Ja oczywiście nie urwałem się z choinki, wiem, jak smakuje transformacja, bo pochodzę z małej miejscowości na południu Polski, wiem, jak było w latach 90., jak trudno było... Jest pan znanym człowiekiem, występującym w telewizji, ma pan znajomych byłych premierów, ministrów, a jednak, jak pan opisuje, to jest jakiś obraz nędzy i rozpaczy. 6 godzin czekania na lekarza w zimnym korytarzu... - Z jednej strony mamy sytuację taką, że mamy świetnych lekarzy. Np. ja zawdzięczam prof. Marchelowi z Banacha to, że uratował mi życie - świetna ręka wirtuoza, który wyciął mi guza mózgu. Są świetni lekarze też z Centrum Onkologii. Ale jest też obraz nędzy i rozpaczy, jest taka nieudolność i brak zorganizowania. Dlaczego nie można zostać przyjętym na konkretną godzinę? Wkrótce pełny zapis rozmowy.