PAP: Coś pana zaskoczyło w Senacie, gdy został pan marszałkiem? Tomasz Grodzki: - Muszę powiedzieć szczerze, że nie. Spodziewałem się ciężkiej pracy i jest ciężka praca. Muszę ogarniać marszałkowanie, a także stanowienie prawa i prowadzenie sesji. Ale muszę też ogarniać nadzorowanie całej Kancelarii Senatu. Mam co prawda szefa kancelarii w randze ministra, ale jestem przyzwyczajony do takiego stylu zarządczego, żeby mieć oko na wszystko. Ale przez 18 lat kierowałem ciężkim i ryzykownym zakładem pracy, gdzie pracowało ponad 600 osób. Coś by pan chciał zmienić w Senacie albo w kancelarii? - Ta kadencja ma na pewno swoje wyzwania. IX kadencja była inna, a X jest jeszcze inna, bo naród zdecydował, że kto inny włada Sejmem, a kto inny Senatem. Naturalne jest, że praca tego organu administracyjnego, jakim jest Kancelaria Senatu musi być dostosowana do nowych wyzwań. Na przykład przebudowujemy Centrum Informacyjne Senatu. Sama kancelaria będzie zwiększona lub zmniejszona? - W tej chwili robimy audyt, żeby ocenić obciążenie pracą, która jest niekoniecznie równomiernie rozłożona. Jedne komórki są świetne, inne podlegają tak jakby zimowej hibernacji. To trzeba powoli wszystko administracyjnie pozmieniać, ale bez sensacji, tylko w oparciu o pragmatykę zarządzania. Jak się panu pracuje z wicemarszałkami, np. z wicemarszałkiem Stanisławem Karczewskim (PiS), który był pana poprzednikiem? - Spór jest istotą polityki, byleby to był spór mądry, bo z niego rodzą się dobre idee. Prezydia, które dotychczas odbywaliśmy przebiegały tak jak się spodziewałem. Nie mam tu specjalnych zastrzeżeń. Mówił pan, że Senat nie będzie się śpieszył z rozpatrywaniem sejmowych ustaw. Zawsze będziecie wykorzystywali swój limit 30 dni? - Chcemy wprowadzić rytm dwutygodniowy - tydzień na pracę komisji, drugi tydzień na obrady. Otrzymałem już wstępny harmonogram pracy Sejmu i do niego będziemy starali się dostosować pracę Senatu. Pragmatycznie rzecz oceniając wydaje się, że taki dwutygodniowy rytm będzie wystarczający. Teraz na początku kadencji to mogło trwać dłużej, ale nie będziemy sztucznie wydłużać pracy. Co więcej, jeśli będzie jakaś wyjątkowa ustawa, której uchwalenie będzie konieczne, bo jakaś ważna część funkcjonowania państwa będzie zagrożona, oczywiście zrobimy wyjątek. Ale ważne jest, by z wyjątków nie czynić reguły. Rozmawiał: Piotr Śmiłowicz (PAP)