Weterynarze znaleźli do tej pory jedynie nieco ponad 26 z 667 ton toksycznej wieprzowiny, która zalała nasz rynek. Część zjedliśmy już w kotletach, szynce i boczku. Poszukiwania skażonego mięsa z Irlandii idą bardzo mozolnie. Do tej pory Główny Inspektorat Weterynaryjny odnalazł zaledwie 26,3 ton wieprzowiny, która od początku września trafiła do Polski. Mięso jest badane, a pierwsze wyniki będą za trzy dni. Inspektorzy są na tropie kolejnych 90 ton mięsa, ale do tej pory nie ustalono jeszcze, gdzie znajduje się całe mięso. Wiadomo jedynie, że część została przerobiona na pasztety. Irlandzka toksyczna wieprzowina możne znajdować się wszędzie. Jak ustalił "Dziennik", z Zielonej Wyspy importowano nie tylko mięso, ale też wątroby, które są przerabiane na pasztety i wędliny podrobowe. Mogą też być składnikiem takich potraw jak pierogi z mięsem czy uszka. Tylko niewielką ilość wieprzowiny sprzedawano w postaci niezmienionej. - Większość raczej została przetworzona - mówi zastępca Głównego Inspektora Weterynarii Krzysztof Jażdżewski. W sklepach mogą być zatem wciąż wędliny i boczki, przetwory mięsne, część mrożona.